Partia Jarosława Kaczyńskiego, jak żadne inne ugrupowanie w III RP, ma obsesję na punkcie mediów. Te lojalne nagradza i hołubi – z wzajemnością. Pozostałe chce kupić, przestraszyć lub zniszczyć. Działa na wszystkich tych kierunkach.
Czym bardziej nic nieznaczący rzekomo jest powrót Donalda Tuska, tym więcej uwagi poświęca mu TVP. To już wręcz obsesja. Nawet w latach 70. i 80. propaganda nie była tak wściekła i zajadła, a przede wszystkim tak bezczelna.
Film nie zastąpi wprawdzie pomnika ani ulic w każdym mieście („Braci Kaczyńskich” – jak „Braci Gierymskich”), lecz od czegoś trzeba zacząć. A więc kręć się, kręć, filmowa taśmo!
Jako że w dużym stopniu popularność dziennikarzy jest pochodną oglądalności, a TVP w 2021 r. nie wygrała nic, to frustracja musiała znaleźć jakieś ujście.
Nie zdarza się często, żeby kanał telewizyjny budził tyle emocji, zanim jeszcze rozpocznie nadawanie. W przypadku TVP Kobieta wystarczyła zapowiedź projektu i jeden spot reklamowy.
Zapowiadana praktyka wdrażania „wolności”, „pluralizmu” i „niezależności” mediów przez PiS ma wyraźny związek z próbami przejęcia sądów przez ten obóz.
Na froncie ideologicznym każdy powinien być jak żołnierz – czyli wykonywać rozkazy. Na tę logikę reżimowego ośrodka propagandy nakłada się jeszcze obyczajowość korporacyjna.
Ktokolwiek obejmie telewizję po Jacku Kurskim, będzie musiał ją zaorać. Obchodzący właśnie swój jubileusz prezes TVP ciągle jeszcze trwa na stanowisku. Ale nawet dla własnego obozu stał się balastem, choć Kaczyński go broni.
Pod rządami Jacka Kurskiego telewizja zawsze „idzie na całość”, a jej cynizm i załganie są tak integralne, że każdy, kto to ogląda, musi mieć wątpliwości.
Według jednej z teorii Duda wysłał Kaczyńskiemu sygnał, iż nie pogodził się z tym, że Jacek Kurski pozostaje prezesem TVP. Ale może chodzić o coś więcej niż doraźne personalne gierki.