Partia Jarosława Kaczyńskiego traci wiarygodność, bo okazuje się, że obiecała więcej, niż ma zamiar dotrzymać. Pierwsi wystawieni do wiatru mogą się czuć emeryci otrzymujący najniższe świadczenia.
Jarosław Kaczyński daje sobie jeszcze kilka dni na ułożenie rządu. To dla niego bardzo ważna kadencja, bo zdecyduje o tym, czy partia utrzyma się przy władzy przez kolejne lata. Od wyboru ludzi do ministerstw też wiele w tej sprawie zależy.
Oficjalny wieczór wyborczy PiS przy Nowogrodzkiej zakończył się już godzinę po ogłoszeniu pierwszych sondażowych wyników. Wygaszanie świateł było dla działaczy jasnym sygnałem, że trzeba się rozejść, bo nie ma powodów do wielkiego świętowania.
Jarosława Kaczyńskiego – który miał po wyborach przejść operację kolana i spokojnie się rehabilitować – czeka niełatwy początek kadencji, a w jego obozie dzieje się bardzo dużo i bardzo ciekawie.
Po raz pierwszy w dziejach III RP w rękach jednego człowieka została skonsolidowana tak olbrzymia władza. Mogliśmy się przekonać, jakie skutki niesie ze sobą stworzenie takiego nieformalnego ośrodka władzy.
Okazało się, że partyjne rękawy już nie chowały żadnych asów. Najwyraźniej powiedziano wszystko, co było do powiedzenia, i na ostatniej prostej partie zabiegają już tylko o mobilizację swoich elektoratów.
Wyborcza debata telewizyjna za nami. Pytania zostały tak sformułowane, jakby pisano je na Nowogrodzkiej.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski zapowiedział na konwencji Prawa i Sprawiedliwości „piątkę dla zdrowia”, obiecując miliardy i budowę centrum onkologicznego.
Rozpoczynając występ w Legionowie, prezes Kaczyński taktownie przeprosił za spóźnienie. Może i słusznie, bo choć kampanijne tournée powoli się kończy, na jego koncercie znów popłynęły przebrzmiałe melodie, by nie rzec: stara śpiewka.
Jak PiS widzi niezależne media i co chce z nimi zrobić? Ludzie władzy więcej na ten temat mówią na partyjnych spotkaniach.