Z osiedla dla najważniejszych osób w państwie – na warszawskiej Sadybie –wyprowadza się stara władza i kwateruje nowa. Do tej pory był z tym kłopot. Politycy, którzy na początku kadencji zwykle deklarowali, że mieszkania wybudowane za pieniądze podatników zajmować będą tylko przez czas pełnienia funkcji, potem szybko służbowe lokum przekształcali w prywatne. Inaczej zachowali się członkowie rządu Jerzego Buzka: pod tym względem dotrzymali słowa.
Decyzje personalne podejmowane w ostatnich dniach, a niekiedy godzinach urzędowania ustępującego rządu zawsze budzą kontrowersje. Jakie były ostatnie posunięcia kadrowe Jerzego Buzka i jak je oceniać na tle praktyki jego poprzedników na urzędzie?
Pan powiedział swoje, ja powiem swoje – stwierdził Marek Wagner wchodząc na trybunę sejmową po premierze Jerzym Buzku, by wystąpić w imieniu SLD. Mówiąc „swoje” każdy starał się udowodnić, że nie on budżetowej dziurze winien lub przynajmniej pomniejszyć swój w niej udział. Tymczasem prawda jest taka, że choć z obecnego gabinetu nikt odpowiedzialności zdjąć nie może, pracowali na nią wszyscy od lat.
Premier Jerzy Buzek ma zwyczaj dymisjonowania w dwojaki sposób: albo tygodniami, a bywa że i miesiącami nie podejmuje decyzji, albo zainteresowani dowiadują się prawie z gazet, że właśnie zostali odwołani. Im bliżej wyborów, tym częściej premier używa tej drugiej metody. Ministra finansów Jarosława Bauca odwołano właściwie w ten sposób. Przedstawiciele kręgów finansowych, a więc najbardziej zainteresowani, mówili o szoku.
Przedwyborcza zapaść finansów publicznych, bez względu na to, czy ostatecznie słynna już budżetowa dziura wyniesie 88 mld zł, czy też 70 mld, jak sądzą niektórzy eksperci, jest faktem. Nie tylko ekonomicznym, także politycznym. I temu faktowi muszą, a przynajmniej powinni stawić czoło politycy wszystkich opcji, pomijając niezdolnych do myślenia kategoriami państwa ekstremistów. Na razie jednak polityczna czołówka stara się uciec od problemu.
W ciągu kilku zaledwie dni premier Jerzy Buzek, nieskory w przeszłości do podejmowania radykalnych decyzji, odwołał wiceministra obrony narodowej Romualda Szeremietiewa i ministra łączności Tomasza Szyszkę. Na dodatek zapowiedział twardą walkę z wszelkimi przejawami niekompetencji i korupcji. Minister spraw wewnętrznych Marek Biernacki daje do zrozumienia, że świat przestępczy próbuje przeniknąć do polityki i należy się spodziewać dalszych bulwersujących wydarzeń. Mówi nawet o 100 możliwych aferach.
Dymisja wiceministra Romualda Szeremietiewa, niezależnie od korupcyjnego podtekstu sprawy, pokazała sposób zarządzania Ministerstwem Obrony Narodowej, przede wszystkim funkcjonowanie układu politycznych parytetów i tajemniczą rolę, jaką w resortach odgrywają ludzie z politycznego nadania: asystenci, doradcy. Wydaje się, że MON nie było tu wyjątkiem (do wysłania na urlop ministra łączności też przyczyniły się podejrzenia wobec jego asystenta), choć być może w MON patologia rządzenia osiągnęła stopień absurdalny.
Kapitan Mariusz Sz., wiceszef katowickiej delegatury UOP, został aresztowany, bo miał informować podejrzanych w sprawie Centrozapu o kulisach toczącego się przeciwko nim śledztwa. Z kolei UOP zarzuca katowickiej prokuraturze manipulowanie tym śledztwem, a postępowanie swojego pracownika tłumaczy tajemnicą gry operacyjnej. Centrozap to giełdowa spółka, którą próbowano przejąć za jej własne pieniądze. W sumie firma straciła na tym 10 mln zł.
Od bardzo osobistych wspomnień rozpoczęło się spotkanie premiera Jerzego Buzka ze studentami w klubie Pod Jaszczurami w Krakowie (27 czerwca) w ramach comiesięcznego Salonu „Polityki”. Jak się okazało, premier też jako student przyjeżdżał specjalnie z Gliwic, by móc spędzić trochę czasu w tym kultowym – jak sam powiedział – klubie. Pamiętał występujące w Jaszczurach zespoły muzyczne i atmosferę tamtych lat. Także to, że nie zawsze udawało mu się wejść do obleganych Jaszczurów.