Są w Polsce twórcy, których kochać należy. Wbijano nam to do głów od dzieciństwa: w szkole, w domu, w książkach i gazetach. Kochać ich musimy za patriotyzm, głębokie przesłanie ich sztuki, czasem także za walory artystyczne. W owym Panteonie Wielkich i Nieśmiertelnych usadzono więc Matejkę i Malczewskiego, Grottgera i Chełmońskiego. A Piotr Michałowski? Otwarta niedawno w Muzeum Narodowym w Krakowie wielka wystawa jego prac uświadamia nam, że tu sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, a uwielbienie nie takie znowu oczywiste.
Wydawnictwo Znak opublikowało „Dziennik podróży z Kantorem” prowadzony w latach osiemdziesiątych przez słynnych aktorów-bliźniaków z Cricot 2, Wacława i Lesława Janickich. Dziennik, jak twierdzi jego edytor Łukasz Drewniak, od samego początku przeznaczony był do wydania. Po śmierci mistrza Janiccy postanowili jednak odczekać dziesięć lat. Chwała im za to; chwilę po zakończeniu żałoby, w atmosferze przepychanek o schedę tudzież prób – z góry skazanych na niepowodzenie – kontynuowania dzieła Kantora bez Kantora, publikacja mogłaby wywołać fatalne wrażenie.
[warto mieć w biblioteczce]
Wojna o prawa do jednego z najstarszych polskich festiwali piosenki poróżniła już krakowskich studentów i artystów. Wiele wskazuje na to, że poróżni również rektorów uczelni. Patronat nad 37 Festiwalem Piosenki Studenckiej objął z jednej strony rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, z drugiej rektor Akademii Ekonomicznej. Problem w tym, że chodzi o dwa konkurencyjne festiwale.
Pan Grajek zaczyna swój koncert najczęściej przed południem. Wódz rozbiera się do naga w porze obiadu, a Szajbus zaczyna krzyczeć o w pół do piątej. Tylko Pani Kwiaciarka z fiołkami pojawia się na starych ulicach dopiero po „Wiadomościach”.
Pół miliona dolarów wyznaczono za zlikwidowanie dwóch świadków koronnych mających zeznawać przed sądami w Katowicach i Częstochowie w procesie Janusza T. „Krakowiaka” i 50 członków jego przestępczej organizacji. Według policji zrzuciły się na ten cel największe gangi. „Krakowiak” oskarżony jest o popełnienie 42 najcięższych przestępstw, w tym zabójstwa, i – po raz pierwszy w Polsce – o kierowanie związkiem zbrojnym liczącym ok. 300 osób.
O słynny kiedyś klub Jaszczury w Krakowie walczą dziś z jednej strony obecni studenci, z drugiej 40-letni wieczni studenci, zwani również działaczami. Przewagą tych ostatnich jest umiejętność czerpania profitów z bezwładu i bezradności uczelni.
Komendanta Straży Miejskiej w Krakowie Eugeniusza Kocha policja zabrała z domu osiem lat temu nad ranem. Nieogolony, w kapciach, szlafroku i kajdankach wyglądał żałośnie i smutno. Równie smutno jak historia jego życiowych wyborów i krótkiej kariery.