Kontakt ze spornymi testami przekonuje mnie, że matura nie jest oceniana według jednolitych kryteriów, lecz na wyrost. Niejako z gwarantowaną premią. Gdy ktoś tej premii nie otrzyma, sądzi, że został oceniony za nisko.
Dzięki osobliwej polityce egzaminacyjnej edukacja może przeżywać nawet totalną zapaść, może wręcz skoczyć w przepaść i rozbić się o dno, a wyniki egzaminów będą wskazywać, iż trzymamy wciąż ten sam wysoki poziom 80-procentowej zdawalności.
Taki mamy w szkole klimat, że naukę zaczyna się z pompą, a kończy z hukiem. Dzisiaj to już tylko wspomnienie: nie było pompy, nie było huku, pospolitość skrzeczy u nas, jakby szkoła nie miała żadnych tradycji.
Mnóstwo biochemii, mało ewolucji, dużo samodzielnego myślenia. Za to mało ekologii i ochrony przyrody, zagadnień dzisiaj bardzo ważnych.
O chodzeniu do teatru i wrażeniu, jakie robi przestrzeń dramatu na widzach, można pisać w czasach, gdy teatry są otwarte. W 2021 r. taki temat na maturze to faux pas.
Przepraszam, lecz nie znajduję innego określenia na moje odczucia, gdy czytam zadania z tegorocznej matury z filozofii. Mam nadzieję, że przeczytają ten felieton autorzy pytań, organizatorzy matur i uczniowie.
Maturzystom każe się moralizować na wskazany temat w oparciu o jakąś lekturę. Nastolatek sądzi, że to łatwe zadanie. Przerazi się dopiero egzaminator, człowiek trzy, cztery razy starszy.
Maturzyści 2021. Prawie połowę szkoły średniej spędzili na zdalnym nauczaniu. Biorą korki, na które już brakuje pieniędzy. Bez studniówek, prywatek i randek.
Tuż przed maturami dyrektorzy łódzkich szkół non stop spotykają się online. Podobno zastanawiają się, czy powinni się postawić. Bo procedury są absurdalne.
Nikt nie podoła wymaganiom, które żywcem zostały wyjęte z mitologii o przedwojennej szkole, która dawała wiedzę i patriotyzm, a w końcu wydała z siebie pokolenie żołnierzy wyklętych i powstańców. Taką szkołę chce odrestaurować PiS.