120 mln zł na nowy system oceny matur? Zmiana totalna i totalnie kosztowna
Dyrektor CKE Marcin Smolik wprawił w osłupienie nauczycieli, gdy oznajmił, że potrzebuje 120 mln zł, aby naprawić system sprawdzania matur. Przyznał w ten sposób, że egzaminatorzy wadliwie oceniają arkusze maturalne i chciałby to zmienić, ale nie ma pieniędzy. Tym samym zaprzeczył wcześniejszym twierdzeniom, że system oceniania egzaminów jest bez zarzutu. Jeszcze bardziej osłupiał rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek, na którego pismo w sprawie ewentualnych wad w systemie maturalnym Smolik odpowiedział wołaniem o miliony.
Zmiana totalna i totalnie kosztowna
Dyrektor CKE przejrzał na oczy dopiero teraz, gdy stało się jasne, że dni Przemysława Czarnka jako ministra edukacji są policzone. A przecież jeszcze niedawno zarzekał się, iż niczego nie trzeba zmieniać, gdyż matura według formuły 2023 sprawdziła się idealnie, czego dowodem są wysokie wyniki zdających. Po co zmieniać coś, co przynosi tak dobre rezultaty? Teraz okazuje się, że potrzebna jest zmiana totalna, niezwykle kosztowna. Tu nie chodzi o kosmetyczne poprawki, lecz o postawienie systemu na nogi, bo na razie wszystko stoi na głowie. A taka zmiana słono kosztuje.
Dyrektor CKE obwieścił, o czym większość egzaminatorów dobrze wie od dawna, że są kraje, gdzie arkusze maturalne sprawdza dwóch niezależnych egzaminatorów. Gdy wyniki ich pracy są zbieżne, uznaje się je za poprawne i ogłasza, inaczej robotę trzeba zaczynać od nowa. Taki system sprawdzania to elementarz profesjonalizmu i solidnej roboty, a nie żadne odkrycie Ameryki, jak się panu Smolikowi wydaje.