Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

PISA 2025 może zatrząść polską szkołą. I dobrze, nie możemy być najgłupsi na świecie

PISA 2025 może zmienić polską edukację. PISA 2025 może zmienić polską edukację. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl
PISA w 2025 r. po raz pierwszy zbada zdolności 15-latków do kreatywnego myślenia. Pilotażowo badania zostaną przeprowadzone już wiosną tego roku. To absolutna nowość w polskim systemie edukacyjnym.

Wiosną wybrani uczniowie będą odpowiadać na pytania, które nie tylko sprawdzają wiedzę czy umiejętności odtwórcze, lecz także kreatywność. Informację podał Instytut Badań Edukacyjnych, odpowiedzialny w Polsce za przeprowadzenie badań PISA (Program Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów). Jego nowym dyrektorem, powołanym 9 stycznia przez ministrę Barbarę Nowacką, został dr hab. Maciej Jakubowski, znany z krytycznego podejścia do systemu egzaminowania. Jak powiedział w wywiadzie z Piotrem Skurą: „Egzaminy zewnętrzne są w kompletnej rozsypce. Usuwa się trudniejsze zadania, żeby »było łatwiej«” („Głos Nauczycielski”, nr 51–52, 2023). Nie sprawdza się kreatywnego myślenia na żadnym poziomie edukacji: ani na egzaminie ósmoklasisty, ani na maturze.

Szkoła zapadła na „egzaminozę” i „testomanię”

Od czasu wprowadzenia egzaminów zewnętrznych, czyli prawie ćwierć wieku temu, polskie szkoły zaczęły uczyć pod egzaminy. Zapadły, jak się powszechnie mówi, na „egzaminozę” i „testomanię”. Chciały swoim uczniom zapewnić jak najwyższą zdawalność, wyniki decydowały bowiem o przyjęciu do liceum (egzamin gimnazjalisty, a po reformie Zalewskiej egzamin ósmoklasisty), potem na studia (zlikwidowano egzaminy wstępne). Gdyby w testach były zawarte pytania sprawdzające kreatywne myślenie, uczniowie wyrobiliby w sobie nawyk twórczego podejścia do zadań. Niestety ten rodzaj sprawności został całkowicie pominięty, a nawet zakazany, młodzi uczyli się wręcz udzielania odpowiedzi ściśle „pod klucz”. Także egzaminatorzy zostali przymuszeni, aby uznawać tylko odpowiedzi znajdujące się w kluczu.

CKE była głucha na głosy nauczycieli, którzy apelowali, aby – szczególnie z przedmiotów humanistycznych – dać uczniom i egzaminatorom większą swobodę. Wprawdzie w kolejnych odsłonach egzaminu maturalnego, tzw. maturze w formule 2015 i potem w formule 2023, poluzowano klucz, jednak nadal fundamentem była odtwórczość.

Pierwszych absolwentów czteroletniego liceum wręcz straszono zadaniami, które będą sprawdzały wiedzę pamięciową. Umiesz albo nie umiesz. Uczenie się na pamięć tego, co jest w podręcznikach i opracowaniach, stało się sztandarem polskiej szkoły. Miał to być powrót – jak zapewniała minister Anna Zalewska – do zasad panujących w przedwojennym gimnazjum. Świadomie więc PiS cofał edukację do mitycznych czasów, kiedy młodzież posłusznie wykonywała polecenia i ćwiczyła się w cnotach chrześcijańskich. Kreatywność zrównano z buntem i lewicowymi poglądami.

PiS stworzył absurdalny system oświaty

CKE, kontrolowana przez PiS, nie wpadła na pomysł, aby wprowadzić do arkuszy zadania sprawdzające umiejętność kreatywnego myślenia. Całkowicie dostosowała się do idei egzaminowania, którego celem jest podporządkowanie młodzieży władzy oświatowej. Władza ta od czasu do czasu ogłaszała zmniejszenie wymagań egzaminacyjnych, czyli usuwała najtrudniejsze zadania, żeby wywołać wśród zdających uczucie wdzięczności, no i dla podniesienia zdawalności. Jednocześnie nie były zmniejszane podstawy programowe.

PiS stworzył absurdalny system oświatowy, który wymagał od nauczycieli wbijania uczniom do głowy mnóstwa treści. I słał sygnały do młodzieży, że dobry minister Czarnek może spowodować, iż to i owo nie będzie wymagane na egzaminach. Uczniowie uczyli się więc na pamięć, do końca nie mając pewności, co przyda się na egzaminie, a co nie. Nic dziwnego, że szkoła przestała się nastolatkom kojarzyć z kreatywnym myśleniem. Na lekcjach dominowała łopatologia.

Jak zauważył Maciej Jakubowski, „na szczęście, nie straciliśmy autonomii nauczyciela, nadal wiele zależy od tego, co każdy nauczyciel robi w szkole, ale cały system jest w rozsypce i jest dobijany zarówno skutkami pandemii, jak i niskimi zarobkami nauczycieli”. Obronną ręką z tych nonsensownych zmian wychodzili jedynie nauczyciele przedmiotów nieegzaminacyjnych. Okazywało się, że twórcze myślenie obecne jest na lekcjach, które nie przygotowują do matury, np. etyki, filozofii. Ponieważ uczyłem tych przedmiotów, zdarzało mi się przenosić twórcze metody pracy, np. techniki Lego Logos (twórcą metody jest Marek Spychała, propagator nauki kreatywnego myślenia), na lekcje polskiego.

Jednak uczniowie, którzy akceptowali metody pobudzające twórcze myślenie na etyce czy filozofii, nie życzyli ich sobie na lekcjach polskiego. Chcieli wręcz, abym dyktował im jedynie słuszną wiedzę i podawał jedynie słuszne zasady pisania rozprawek. Domagali się, aby być martwymi kukłami, które będę ożywiał wiedzą egzaminacyjną. A ponieważ podstawa jest przeładowana, pilnowali, abym nie wprowadzał treści ani nie robił niczego, co nie jest potrzebne. Nieraz z tego powodu dochodziło między nami do sporów. Czy można uczyć się przez całe liceum tylko rzeczy potrzebnych na maturze? Nawet na spotkaniach kół zainteresowań większość chciała rozwiązywać testy egzaminacyjne.

Kreatywność to nie nowinka pedagogiczna

Do wyparcia kreatywnego myślenia przyczyniły się też rankingi. Szkoła, która chce zająć wysokie miejsce, również musi przede wszystkim zwracać uwagę na wyniki. Jest wiele powodów, które przekonują nauczycieli, że zajmowanie się kreatywnością to działanie na szkodę zarówno uczniów (nie zdążą opanować materiału egzaminacyjnego), jak i instytucji (zajmie niższe miejsce). Po co więc robić coś, co nie przynosi nikomu korzyści, a jest jedynie fanaberią szalonego nauczyciela? Oczywiście, można usprawiedliwiać się korzyściami znacznie ważniejszymi niż wyniki, np. prowadzeniem szczęśliwego życia, którego ważnym elementem jest twórcze myślenie, jednak oznacza to nauczanie „pod prąd”. Jako filozof mogę buntować się przeciw zasadom panującym w szkole (nikt nie zdaje egzaminu z filozofii), jednak jako polonista mam wątpliwości, czy nie szkodzę (egzamin z polskiego zdają wszyscy).

Próbą pokazania innej edukacji niż uczenie pod klucz jest alternatywna olimpiada Zwolnieni z Teorii. Opiera się na współpracy (a nie rywalizacji) uczniów, którzy grupowo przygotowują projekt społeczny, a następnie przedstawiają go w wielu szkołach, prowadząc wykłady i ćwiczenia dla rówieśników. Zespół wykorzystuje swoją wiedzę w praktyce, jego działania mają charakter interaktywny, młodzi specjaliści muszą bowiem reagować na pytania słuchaczy, najczęściej obcych ludzi z różnych szkół. Jak na polskie warunki mamy tu do czynienia z najwyższym stopniem kreatywnego myślenia. Kto uczestniczył w projekcie Zwolnieni z Teorii, ten ma jednak problemy z podporządkowaniem się wymaganiom egzaminacyjnym.

Uczenie kreatywności to nie jest modna nowinka pedagogiczna, którą możemy lekceważyć. W dobie rozwoju sztucznej inteligencji działania odtwórcze – skracanie i łączenie wiedzy, przetwarzanie i odtwarzanie informacji – coraz częściej będziemy powierzać maszynom. Człowiek nie powinien więc uczyć się tylko tego, co AI robi lepiej. Może natomiast rozwijać coś, co przewyższa moc obliczeniową maszyn i co jest istotą inteligencji ludzkiej, czyli właśnie myślenie twórcze. PISA wprowadza więc pytania, które mają pomóc edukacji przestawić się na całkiem nowe zadania: uczenie ludzi, jak bardziej wykorzystywać swój potencjał. Już nie trzeba zamieniać dzieci w chodzące encyklopedie ani w sprawne odtwarzacze cudzej wiedzy. Należy od nich wymagać całkiem innej działalności, bycia innowacyjnymi na każdym etapie rozwoju. Do tej pory szkoła, szczególnie polska, w tym raczej przeszkadzała. Teraz ma dokonać zwrotu o 180 stopni.

Dlaczego nie zdawać egzaminów zespołowo

Polska szkoła uczy pod egzaminy i prędko się to nie zmieni. Nie możemy więc nakazać nauczycielom uczyć ku kreatywności, a jednocześnie egzaminować z bycia odtwórczym. Aby ten zwrot nie okazał się pozorny, należy zacząć od zmian w formule egzaminów. Najwyższy czas zrealizować projekt, który już był rozważany, ale upadł z powodu braku kreatywnego myślenia wśród ekspertów CKE. Chodzi o wprowadzenie egzaminu z wybranego przedmiotu, np. informatyki, filozofii, języka obcego, wiedzy o społeczeństwie, który można zdawać zespołowo.

Szkoła nie może przygotowywać do życia w świecie, który nie istnieje, czyli do takiego, gdzie każdy sobie rzepkę skrobie, gdzie nie ma współpracy, internetu i sztucznej inteligencji, każdy jest zdany na siebie i na to, co ma w swojej głowie. Egzamin zdawany zespołowo byłby pierwszym krokiem, który zachęciłby szkoły do wprowadzenia nauki kreatywnego myślenia. Resztę pozostawiam fachowcom, których przecież w Polsce nie brakuje – ich głos do tej pory odbijał się od szkół jak od ściany.

Jakiś czas temu zabrałem uczniów na wycieczkę do NBP w Łodzi. Otrzymaliśmy tam wiele twórczych zadań, m.in. takie, aby otworzyć sejf bez znajomości szyfru. Do dyspozycji mieliśmy słuchawki lekarskie. Z całej klasy udał się ten wyczyn tylko jednej osobie, dziewczynie o doskonałym słuchu muzycznym, artystce. Reszta nie dała rady. Zdumiona klasa zobaczyła, jaki talent kryje się w kruchej koleżance. Potrafi nie tylko śpiewać, ale też otwierać sejfy (w środku było mnóstwo słodyczy, którymi uprzejmie się podzieliła). Potem rozmawialiśmy, co musiałoby się zmienić w budowie sejfu, aby utalentowany muzyk nie słyszał ruchu przekładni zamka. Ktoś zaproponował wprowadzenie dźwięku zakłócającego. Przy próbie włamania, np. zbyt wolnego ruchu przekładni, sejf mógłby zacząć odtwarzać dźwięki wprowadzające włamywacza w błąd. Czyż to nie twórczy pomysł?

PISA 2025 powinna zainspirować CKE

W moim liceum organizowaliśmy wiele takich wypraw oraz imprez o twórczym charakterze. Ale musieliśmy dać sobie spokój, gdyż rodzice byli zaniepokojeni stanem przygotowania dzieci do matury. A i sami uczniowie wnioskowali, aby ograniczyć liczbę kreatywnych działań, zaś w klasie maturalnej nie organizować już żadnych. Aby uczniowie nie prosili o coś, co tak naprawdę im szkodzi (nie chcą rozwijać się w kreatywnym myśleniu, gdyż to nie pomaga w zdawaniu egzaminów), należy wprowadzić do arkuszy pytania sprawdzające umiejętność twórczego myślenia. Wtedy rozmowa, jak zabezpieczyć sejf, aby muzyk nie był w stanie go otworzyć, nie wyda im się niepotrzebna do matury. Niech bycie pomysłowym, innowacyjnym i oryginalnym stanie się wreszcie cenioną wartością.

Program PISA 2025 powinien zainspirować decydentów CKE, aby zainicjowali znaczące przeformatowanie egzaminów i dostosowanie ich do potrzeb społeczeństwa, które będzie koegzystować z AI. Wątpię, czy pracownicy tej instytucji są wystarczająco otwarci, aby pojąć wagę tego zadania, i odpowiednio sprawni w kreatywnym myśleniu, aby je sprawnie wykonać. Należałoby raczej odmłodzić zespół CKE i na jego czele postawić całkiem innego dyrektora. Stary zespół przygotuje nam zmiany pozorowane, na pozorowaniu reform bowiem zna się doskonale. A nie tego przecież oczekujemy, żeby CKE stworzyła testy, przy pomocy których będziemy udawali, że sprawdzamy zdolność kreatywnego myślenia.

Po raz pierwszy chodzi o wielką zmianę naprawdę, a nie o kolejne pozory. Kreatywne myślenie przyda się w lepszym rozwiązaniu testów PISA 2025 i w kolejnych latach. Przede wszystkim zmiana w sposobie nauczania i egzaminowania jest koniecznością, jeżeli nie chcemy stać się najmniej kreatywnym, czyli de facto najgłupszym narodem świata.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną