Między demokracją przedstawicielską a demokracją telewizyjną wyraźnie iskrzy. W Rosji, w Czechach, na Ukrainie i Białorusi, a także niestety w Polsce nie brak polityków, którzy uważają media publiczne za folwark własnych wpływów partyjnych, a niezależne media prywatne chcieliby jak najbardziej przydusić. Z kolei w Wielkiej Brytanii, w Niemczech czy we Włoszech – odwrotnie – medialni magnaci zdobywają wpływy polityczne wymykające się demokratycznej kontroli. I tak źle, i tak niedobrze, choć wciąż jeszcze są to przeciwstawne zagrożenia dla wolności prasy.
Histeryczna, kłamliwa, demagogiczna kampania, w której tak naprawdę wcale nie chodzi o wolny przepływ idei, ale o wielkie pieniądze – tak premier Leszek Miller określa dyskusję wokół nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Zamachem rządu na wolność mediów, na ich swobodny rozwój i na demokrację – nazywają nadawcy prywatni przygotowane przez rząd przepisy. Nieoczekiwanie rozgorzał najostrzejszy od wielu miesięcy spór polityczny w Polsce.
Papieskie orędzie w sprawie Internetu prowokuje pytanie: jak Kościół radzi sobie w supernowoczesnym świecie nowych mediów? Otóż nadspodziewanie dobrze. W czasie gdy Internet przeżywa kryzys i co chwila bankrutują kolejne inicjatywy, religijny wymiar cyberprzestrzeni rozwija się dynamicznie i nawet na polskiego katolika czekają tysiące witryn głoszących Słowo Boże. Wiele z nich prezentuje najwyższy poziom merytoryczny i techniczny.
Stacja TV Puls i stojąca za nią spółka producencka Telewizja Familijna powstały jako chrześcijańska i prorodzinna odpowiedź na lewicowo-ludową – zdaniem prawicy – telewizję publiczną i komercyjne do cna Polsat i TVN. Wkrótce okazało się jednak, że pomysł tworzenia telewizji oparty na bieżącym układzie rządzącym i państwowych pieniądzach nie ma przed sobą przyszłości.
Satyrycy, zwykle najtrafniej odczytujący społeczne nastroje, na jednym z rysunków ujęli wrażenia wyborców w ten sposób: w standardowym domu, wokół siedzących na sofie i uosabiających przeciętną amerykańską rodzinę Jonesów, krzątają się dwaj panowie o znajomych twarzach i imionach Al i George. Podsuwają im to gazetę, to sałatki, to znów zagadują i przyjaźnie obejmują. „Ciężko być niezdecydowanym wyborcą” – mówi ze skrajnie zmęczoną miną mister Jones do równie zniechęconej żony.
O tym, że telewizja ma moc ujednolicania gustów i wprowadzania w obieg ogólnoświatowych mód, wiadomo od zawsze. Od niedawna natomiast coraz częściej mówi się o konieczności respektowania przez wielkie koncerny medialne różnic między kulturami. W dyskusjach ekspertów powraca zapomniany już trochę wątek imperializmu kulturalnego. Orędownicy nowych technologii komunikowania przekonują, że nikt nie straci na postępie w tej dziedzinie, ale nie brakuje sceptyków, wedle których postęp ów tylko umacnia układ sprzyjający wielkim tego świata.
Doc. dr hab. Anna Wyka. Socjolog kultury z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN
Rosyjski magnat prasowy i milioner Wladimir Gusinski spędził trzy dni w ciasnej trzyosobowej celi moskiewskiego aresztu na Butyrkach. Natychmiast nazwano go więźniem politycznym nr 1. Skandal wywołany jego aresztowaniem świadczy o zażartej walce o wpływy na najwyższych szczeblach władzy.