Agnieszka Zagner: – Jest teraz pani w Sejmie?
Monika Rosa: – Tak, jestem na sali posiedzeń, właśnie przyszłam na swój dyżur. Posłowie Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i PSL zapisują się na czterogodzinne dyżury w ciągu dnia i dwugodzinne nocne. Te cztery czy dwie godziny są umowne – zwykle jesteśmy o wiele dłużej, przede wszystkim dbamy, by na sali była zawsze grupa osób. W nocy z piątku na sobotę po trzech godzinach snu wróciłam do Sejmu, dzisiaj miałam 5-godzinną przerwę – tyle, by odpocząć, odświeżyć się, przebrać. I wrócić. Teraz na sali jest kilkanaście osób. Jesteśmy zjednoczeni w oporze przeciwko łamaniu prawa. Jesteśmy zdeterminowani. Panuje atmosfera wyczekiwania.
Co robicie?
Siedzimy, rozmawiamy o tym, co się stało, o dalszych krokach, o sile opozycji, wrzucamy krótkie relacje do mediów społecznościowych, dostajemy esemesy ze słowami poparcia, otuchy od obcych ludzi, co jakiś czas wychodzimy z kawą i herbatą do protestujących przed Sejmem, udzielamy wywiadów telefonicznych dziennikarzom – niestety nie możemy rozmawiać bezpośrednio, ponieważ media nie są wpuszczane do Sejmu.
A pani bez problemu mogła wejść?
Straż Marszałkowska nie utrudnia nam wstępu, każdy poseł może tu przyjść, okazując przy wejściu legitymację poselską. Nie możemy jednak zapraszać gości ani mediów.
Czy w gmachu parlamentu są policjanci?
Byli wczoraj, dzisiaj ich nie widziałam. Jest Straż Marszałkowska, nasi współpracownicy biur klubowych, wczoraj w związku ze spotkaniem u marszałka Senatu byli pracownicy Kancelarii. Na dziedzińcach Sejmu jest dużo policji.
Z waszych relacji filmowych wynika, że na sali jest ciemno. Tak było już w piątek w nocy, od tego czasu nie włączono świateł?
Nie, siedzimy w półmroku, jest raczej chłodno – to nie są jakieś nadzwyczajne warunki, zwykle w Sejmie, gdy nie ma posiedzeń, przygaszane są światła i obniżana jest temperatura na sali obrad.
Ale tym razem sala nie jest pusta.
To prawda, ale brak światła czy odpowiedniej temperatury są teraz mniej istotne od tego, dlaczego tak naprawdę tu jesteśmy.
Czyli?
Jesteśmy tu od piątku, czyli od momentu, kiedy marszałek Kuchciński wykluczył z obrad posła Szczerbę. To był dzień, kiedy domagaliśmy się, by dziennikarze mieli swobodny dostęp do polityków. Mieliśmy kartki z napisem #wolnemediawsejmie, bo uważamy, że to naprawdę podstawowa zasada demokracji. Walczymy o przywrócenie posła opozycji, bo w piątek marszałek wykluczył jednego posła, ale za chwilę może wykluczyć kolejnych, którzy mu się nie spodobają. Marszałek nie ma do tego prawa. Szkoda, że po swoim błędzie nie wycofał się. Mógł przywrócić posła do udziału w pracach Sejmu – niestety emocje wzięły górę.
Marszałek przeniósł obrady do innej sali, do czego miał prawo, ale to, co stało się później, uważamy za absolutnie niedopuszczalne i nielegalne. Posłowie opozycji zostali powiadomieni esemesami o posiedzeniu w Sali Kolumnowej, ale najpierw Straż Marszałkowska nie chciała nas tam wpuścić, a później, kiedy już pozwolono nam wejść, nie mogliśmy uczestniczyć w tym posiedzeniu na tych samych prawach co posłowie PiS. W sali krzesła ustawione były w ten sposób, że blokowały dostęp do mikrofonu i marszałka, nie mogliśmy zadawać pytań, składać wniosków. Nie wiemy, czy było kworum, ani jak i kto głosował – do tej pory nie ma imiennych wykazów głosowań.
Naszym zdaniem marszałek nie miał też prawa blokować poprawek do ustawy budżetowej – przecież pod każdą z nich kryją się inne sprawy – od finansowania teatrów po budowę dróg. Absurdem jest łączenie tych spraw! Marszałkowi i PiS zależało jednak na czasie, nie mieli ochoty głosować każdej z ponad 400 poprawek osobno, wybrali wygodniejsze dla siebie rozwiązanie. Dlatego tu jesteśmy – w imię demokracji i zasad. Domagamy się przywrócenia posła do prac Sejmu, wycofania się z pomysłu blokowania dostępu dziennikarzom do polityków i ponownego głosowania budżetu państwa, np. we wtorek, 20 grudnia.
Jak długo zamierzacie tu siedzieć?
Dyżury mamy rozpisane na razie do wtorku – czekamy na ruch ze strony rządu. Widzimy, że PiS uświadomił sobie, że popełnili błąd – o tym świadczą plany kolejnych spotkać z dziennikarzami, do mediacji włącza się prezydent, co dla niego jest wielkim politycznym testem. Zastanawiają się, co zrobić, jak wybrnąć z tej sytuacji – czekamy na ich ruch. Grzechem nie jest jednak wycofać się z błędu, ale w nim tkwić. Nie cofniemy się, nie możemy ignorować łamania konstytucji. Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o złamaniu przez marszałka Kuchcińskiego prawa. Jesteśmy pewni, że za te działania politycy PiS będą postawieni przed Trybunałem Stanu – jesteśmy jednak świadomi, że to może się stać dopiero za trzy lata, po kolejnych wyborach.
Czyli jednak nie robicie zamachu stanu, o co oskarżył was minister Mariusz Błaszczak?
Nie ma mowy o żadnym zamachu. Jedyne, na co się nie zgadzamy, to na łamanie prawa. Nie robimy rewolucji.
Jesteśmy w #Sejm, ale sercem na demonstracji! @Nowoczesna @Platforma_org #WolneMediawSejmie pic.twitter.com/hpZO7Pvcze
— Monika Rosa (@moanrosa) 18 grudnia 2016