PiS nie czeka na oficjalne rozpoczęcie kampanii wyborczej, tylko już od miesięcy jeździ po kraju i rozdaje, jak sam mówi, symboliczne czeki. Papierowe kartony pokaźnych rozmiarów z kilkoma zerami stają się symbolem obciachu.
Co miesiąc, co tydzień, niemal co dzień zmienia się węglowa narracja PiS. A kiedy zaczął się sezon grzewczy, rząd informuje, że na „chwilę obecną” połowa z 4,5 mln gospodarstw domowych może nie mieć węgla do swoich pieców.
Wiele państw przesuwa się dziś ku autorytaryzmowi, choć ich odległość od demokratycznego standardu bywa różna i zmienna. Myślę, że Polska jest na tej skali gdzieś w jednej trzeciej drogi, może 4 na 10.
Jeśli węgla brakuje, to nawet gdyby samorządy z miejsca wyczarowały doskonały system zakupu, transportu i rozdzielania opału, surowca od tego nie przybędzie.
Premier szykuje na samorządy dwie pułapki. Jedną jest zorganizowanie systemu dystrybucji towaru, którego zdobycie graniczy z cudem, drugą – sfinansowanie całej operacji.
Wielkiego polskiego problemu w trwającym już sezonie grzewczym, kiedy sorty zmieniają się w niesorty i odwrotnie, nie rozwiążą nawet nasłani do miast rządowi komisarze. Jak czegoś nie ma, to nie ma. Z niczego nie ma nic – jak mówią na Śląsku. A węgla nie ma i nie będzie go coraz bardziej.
Gdańsk nie otrzymał żadnej oferty od państwowych dostawców prądu. Czy chodziło o to, by pogrozić palcem miastu bardzo zdeklarowanemu politycznie, źle postrzeganemu przez pisowską władzę?
Ustawa, którą w czwartek przyjął Sejm, wydłuży kadencję samorządów do 30 kwietnia 2024 r. Co za tym idzie, przesunie najbliższe wybory samorządowe.
W Rudzie Śląskiej, uznawanej za Polskę w pigułce, w walce opozycji z opozycją wygrał Michał Pierończyk. Jak to zwycięstwo przełoży się na polityczne układy i stosunki w skali kraju?
Kiedy tworzyły się powiaty, burmistrz Mogielnicy Sławomir Chmielewski wystąpił z inicjatywą przejęcia liceum. I zaczęły się problemy.