Film nie zastąpi wprawdzie pomnika ani ulic w każdym mieście („Braci Kaczyńskich” – jak „Braci Gierymskich”), lecz od czegoś trzeba zacząć. A więc kręć się, kręć, filmowa taśmo!
Bez tych wydarzeń na Śląsku stan wojenny byłby udany. Kraj żył w strachu i pożądanym dla władz wojskowych spokoju. Tylko tutaj wrzało.
Trywializacja stanu wojennego przez Dudę czy Jabłońskiego to dwie strony medalu mającego z jednej strony wyryte hasło „Teraz ku...a my”, a z drugiej podkolorowane barwy narodowe.
Sieci handlowe nie rezygnują z walki o choć czasowe przywrócenie handlowych niedzieli. Jednak dla PiS taki manewr oznacza rozgniewanie sojuszniczej „Solidarności”, która mogłaby przyłączyć się do coraz liczniejszych protestów antyrządowych.
Gdy w sierpniu 1980 r. stanęła Stocznia Gdańska, a do strajków przystąpiło całe Wybrzeże, kopalnie i huty meldowały władzom PZPR o przedterminowym wykonaniu planu pięcioletniego.
Zarzuty z powodu korzystania ze wsparcia finansowego „zagranicy” pojawiały się już w latach 80. – w atakach na Solidarność.
W dobie turbokapitalizmu, globalizacji, katastrofy klimatycznej i rosnących populizmów lekcja sprzed 40 lat może jeszcze nas czegoś nauczyć. Choćby tego, żeby nie rozdzielać aspiracji do wolności politycznej i godnego poziomu życia.
W ciągu pięciu ostatnich lat za sprawą demokratycznie wybieranych rządów daliśmy sobie odebrać niemałą część praw i wolności. To gorzka konstatacja. Powinna nas skłaniać do odczytywania na nowo lekcji Sierpnia 1980 r.
Pierwsze z porozumień sierpniowych podpisano 30 sierpnia 1980 r. w Szczecinie. Złamano zasadę solidarności z Gdańskiem, gdzie sygnowano je następnego dnia.
Po 40 latach może dziwić, jak wiele odpowiedzi na dzisiejsze problemy podsuwa filozofia „Solidarności”. Jej know-how, jak zostałoby to dziś nazwane, bardzo by się nam przydało.