Oglądający film bombardowani są przez dwie godziny setkami nawiązań do przeszłości, a większość z nich tylko miga na ekranie przez milisekundy.
Istotna wypowiedź filmowa na temat odpowiedzialności mediów, zrodzona z obywatelskiej troski.
Podsumować karierę twórcy „Parku Jurajskiego”, „Listy Schindlera”, „Szczęk” czy „Szeregowca Ryana” w dwie i pół godziny? Susan Lacy podjęła bardzo udaną próbę, docierając do motywów stojących za prawie każdym filmem Spielberga.
Ocenę pozostawmy dzieciom. Te, które znalazły się na przedpremierowym pokazie, nie miały wątpliwości, że to bardzo fajny film.
Poza przyjemnością oglądania świetnego widowiska możemy być dumni, że Spielberg po raz kolejny docenił nasz kraj, kręcąc część zdjęć we Wrocławiu.
Gdy pewien szowinistyczny polityk i zręczny biznesmen postanowił założyć park jurajski, szybko napotkał na znany już filmowcom problem: jak ożywić dinozaury?
Film nic nie stracił na swojej atrakcyjności, przeciwnie – nowa jakość efektów cyfrowych i głębia wizualna dodały zachowaniom prehistorycznych bestii wiarygodności.
Rekordowe w tegorocznym rozdaniu, 12 nominacji do Oscara, a jednak film solidnego amerykańskiego mistrza nieco rozczarowuje.
Błyskotliwy, najlepszy w dorobku Andersona film, wywołujący śmiech, łzy, wzruszenie i głęboki podziw.
Jest to wzruszające, zrealizowane z dużym rozmachem kino familijne, głównie jednak dla młodszych dzieci.