W serialu Roberta Górskiego istna parada prezydentów: od byłych po hipotetycznych. Tylko aktualnego nie ma, bo z nim tu chyba nikt się nie liczy.
Dwa ostatnie odcinki to w „Uchu prezesa” czas podsumowań oraz wycieczka na zgrupowanie reprezentacji w piłce nożnej. I w sumie wieje nudą...
„Chcieli z Polski zrobić drugą Japonię, potem drugą Irlandię, a pan przyszedł i raz–dwa strzelił drugi Iran” – mówi Płaszczak do Prezesa.
Piąty odcinek serialu to powrót do przeszłości, czyli do starej formuły: ktoś odwiedza Prezesa na Nowogrodzkiej, i ten ktoś to świetna parodia któregoś polityka.
A jednak refleksja – po zabawnym odcinku produkcja Showmaxa wraca w tony zadumy. Tym razem współczesna Polska porównywana jest do tej... poprzedniej.
W odcinku Prezes się nie pojawia. Jego miejsce zajmuje cała armia byłych polityków, którzy są na... odwyku.
Serial wciąż nadgania zaległości z czasu, gdy produkcja miała przerwę, a politycy nie. W najnowszym odcinku widzimy zakulisowe reakcje na zmianę w fotelu premiera.
Między drugim i trzecim sezonem serialu zmienił się premier, zmieniło się kilku ministrów. Zmieniło się i samo „Ucho”.
Mikołaj Cieślak i Robert Górski o kolejnym sezonie „Ucha prezesa” i o tym, jak nadążyć w serialu za politykami.
Najwyraźniej jedyne, czego potrzeba zdolnej obsadzie polskiego „Saturday Night Live”, by lśnić pełnym blaskiem, to dobry gość prowadzący.