Jeśli istnieje w Europie kraj, który może uratować budżetowe negocjacje, to są nim Niemcy. Nie należą z pewnością do grona „przyjaciół spójności”, ale do integracji mają zupełnie inny stosunek niż eurosceptyczni Brytyjczycy czy Szwedzi.
Ile jeszcze dać czasu Grecji i kiedy ma ona stanąć na własnych nogach? O to spierają się unijni ministrowie i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Tymczasem taka dyskusja nie ma sensu, póki Grecji nie umorzy się kolejnej części gigantycznych długów.
Premier nagle mówi już nie o 300, lecz 400 miliardach złotych dla Polski z unijnej kasy. Skąd to nagłe podniesienie stawki?
To pierwsza dymisja w Komisji Europejskiej od 13 lat. Nie wiadomo tylko, czy były komisarz John Dalli padł ofiarą własnej zachłanności, czy intrygi koncernów tytoniowych.
Jeśli za 50 lat będziemy czytać podręczniki historii europejskiej, będzie jasne, że tegoroczną pokojową Nagrodę Nobla przyznano Unii w momencie trudnym, może nawet przełomowym.
Brytyjski premier David Cameron zagroził, że zawetuje nowy budżet unijny, jeśli pozostałe kraje będą nalegać na jego znaczącą podwyżkę.
Od Gruzji przez Polskę, Francję, Grecję, Hiszpanię aż po Portugalię – w całej Europie maszerowały w ubiegłym tygodniu tłumy wściekłych obywateli.
Kryzysowa debata o przyszłości Unii nabiera animuszu. Pytania są twarde. A moment dramatyczny.
Miała być wrześniowa katastrofa, tymczasem światowe giełdy odnotowały w ubiegłym tygodniu solidne wzrosty. Czyżby kryzys w strefie euro został zażegnany, a amerykańska gospodarka nabrała nowych sił? Nic podobnego.
Grecja może opuścić strefę euro już we wrześniu, Hiszpania rozważa wniosek o pełen pakiet ratunkowy, tymczasem Europejski Bank Centralny szykuje się do wznowienia zakupu obligacji Włoch.