Rozmowa ze Stefanem Ballem, immunotoksykologiem, profesorem Uniwersytetu Québec w Kanadzie
Widz, który przychodzi na baletowe przedstawienie, nie chce patrzeć na zwyczajną kobietę. Chce zobaczyć postać z bajki, która nie chodzi, tylko płynie w powietrzu. Długonogą, nieprawdopodobnie chudą i patologicznie wyprostowaną zjawę bez biustu, brzucha i pupy. Najgoręcej oklaskuje tancerki o figurach, za którymi nie obejrzałby się na ulicy. Aby zostać dobrą tancerką, trzeba systematycznie lekceważyć potrzeby ciała, prawa fizyki i biologii. A to słono kosztuje.
Nie ma już odwrotu. W tym przypadku na własne oczy powinno się odczuć także i na własnej skórze. Za chwilę, prawie na golasa, wejdziemy do tzw. kriokomory, gdzie temperatura może sięgać minus 160 stopni Celsjusza. W takim mrozie w ciągu kilku minut mięso zamienia się w kamień. A człowiek? Człowiek to przetrzyma. Podobno. I to - podobno - z dobrym dla siebie skutkiem.
Kilkadziesiąt tysięcy wniosków na leczenie sanatoryjne, wydanych w ubiegłym roku, straciło ważność. Kto nie zdążył do 31 marca wyjechać do sanatorium, musi od początku ubiegać się o skierowanie. Od 1 kwietnia kasy chorych rozdzielają miejsca w uzdrowiskach i kwalifikują do nich kuracjuszy. Nowe przepisy mają uszczelnić system, ale dyrektorzy uzdrowisk obawiają się, że prędzej doprowadzą je do bankructwa.