Siedmioosobowa rodzina z Kielc wykryła niedawno w swoim mieszkaniu agenta CBA – ujawniła „Gazeta Wyborcza”. Agent nie przebywał w mieszkaniu fizycznie, ale, jak się okazało, był w nim zameldowany. Fikcyjny meldunek miał posłużyć do stworzenia agentowi fałszywego życiorysu, czyli tzw. przykrycia niezbędnego do prowadzenia tajnych operacji. W CBA nie kryją, że tzw. legendowanie przykrywkowców to ważna część tajnych operacji. – Potajemne domeldowywanie lokatorów to łatwizna, czasem trzeba się posunąć o wiele dalej – zdradza pragnący zachować anonimowość oficer Departamentu Przykryć CBA. Na dowód tego podaje przykład słynnego agenta Romka, który tropiąc gigantyczne przekręty w branży cukierniczej, w ramach tworzenia nowego życiorysu musiał się zaprzyjaźnić z biznesmenem z Sopotu i trójką jego dzieci.
W ramach działań operacyjnych agent spędzał u niego całe dnie, a gdy biznesmen wyjeżdżał za granicę, także noce, co pozwoliło mu mocno zbliżyć się z jego żoną. – Jechał po bandzie, ale w tej pracy to konieczne. Podczas nieobecności biznesmena stawał się innym człowiekiem, zaczął używać jego żelu do włosów, nosić jego garnitury, jeździć jego Porsche Cayenne. Można powiedzieć, że wszedł w życie tego człowieka tak bardzo, że praktycznie stał się nim, co zresztą zostało oficjalnie potwierdzone dzięki sfałszowaniu przez nas kilku dokumentów – opowiada oficer. Rok temu, podczas kolejnego wyjazdu biznesmena, agent Romek zdecydował się przejąć jego firmę i zamieszkać w jego domu. Trzeba powiedzieć, że żona włączyła się w akcję, pomogła mu nawet wymienić zamki w drzwiach. Zdaniem mojego rozmówcy Biuro odniosło duży sukces. – Nasz człowiek zdobył nowy życiorys, a przy okazji dom i rodzinę, której nigdy nie miał. Problem był tylko z biznesmenem, który nie umiał pogodzić się z tym, że nie jest już sobą i że kto inny jest teraz nim. Człowiek ten awanturował się, w stanie nietrzeźwym nachodził dom Romka, zakłócał ciszę nocną, dlatego policja musiała go zamknąć. Niestety, tajna operacja, w której miał wziąć udział Romek, musiała zostać odwołana, gdyż po zdobyciu nowego życiorysu agent ten niespodziewanie odszedł z pracy. – Przyznał uczciwie, że chciałby poświęcić czas swojemu biznesowi, żonie i trójce dzieci. Zareagowaliśmy ze zrozumieniem, bo nie chcieliśmy niszczyć jego szczęścia.
Teraz zadania Romka ma przejąć inny agent pod zupełnie innym przykryciem. Mój rozmówca przyznaje, że wstępną propozycję współpracy pod przykryciem przedstawił wspomnianemu biznesmenowi z Sopotu, który ze względu na to, że aktualnie jest nikim, strasznie pali się do roboty mogącej być dla niego szansą na zdobycie jakiegoś nowego życiorysu, a może także domu i rodziny. – Niech się odkuje, a przy okazji zrobi coś dla kraju – dodaje.