Zwłaszcza że szef NCS – co wyraźnie powiedział premier podczas konferencji prasowej – zarabia bardzo duże pieniądze. To jest taka swoista próba zrzucenia winy, a przede wszystkim kary na jedną osobę. Wyrok wykona minister sportu, przecież nie premier , bo taka jest tu podległość służbowa. Ponadto pani minister Mucha ma do końca roku przeprowadzić proces usprawniania Stadionu Narodowego, w tym sensie, że będzie już wreszcie wiadomo, kto w ministerstwie będzie się nim zajmował podczas imprez sportowych.
Mętne to niezwykle zwłaszcza że premier najpierw streścił wyniki przeprowadzonej w ministerstwie sportu kontroli i wdał się w szczegóły na temat murawy, opadów, drenażu, dachu, które układały się we wzory już przecież od początku jasno czytelne, a zasadniczo pokazywały polski bałagan i powszechną niefrasobliwość ludzi i instytucji. Nie skupiała się w ona jakimś jednym, wybranym miejscu, ale rozlała się szeroko.
Teraz wzbudzi się kolejna fala drwin i szyderstw. Nic po prawdzie z tej kontroli i z tej konferencji premiera nie wynikło. Wiadomo to, co już wiadomo. A winni są po trochu wszyscy, entliczek pentliczek, a na tego bęc… Żaden z zarzutów wysuwanych przez opozycję, ale też przez życzliwych PO komentatorów, a przede wszystkim przez tysiące – by nie powiedzieć miliony – kibiców nie został uchylony.
Niezrozumiałe dla mnie, dlaczego Donald Tusk na swoje życzenie zdecydował się wystąpić w tej aferze w roli głównego odpowiedzialnego, dlaczego zarządził kontrolę w ministerstwie w trybie jakimś ekstraordynaryjnym, co wystawiało minister Muchę na polityczny ostrzał, dlaczego wdał się w jakieś eksperckie wywody na temat trawy i wody.
Wyszło trochę niepoważnie, a na pewno śmiesznie.