Mecz zaczął się w zasadzie od drugiej połowy, kiedy gola strzelił – po dośrodkowaniu Łukasza Piszczka – Arkadiusz Milik. Drugiego gola zdobył w 88. minucie Sebastian Mila.
Polska reprezentacja wiele też zawdzięcza Wojciechowi Szczęsnemu, który nie stracił ani jednej bramki i wybronił wiele ryzykownych sytuacji. Temu Szczęsnemu, który mówił przed meczem: „Nawet gdyby [Niemcy] wystawili zupełnie rezerwowy skład, i tak byliby faworytem. Kogokolwiek by zostawili w domu, może z wyjątkiem bramkarza Manuela Neuera, to i tak na wielkim turnieju walczyliby o medale. Jestem przekonany, że obojętnie jakich jedenastu niemieckich piłkarzy zagra w sobotę, będzie nam ciężko”.
Na Stadionie Narodowym, jak podał na Twitterze rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski, stawiło się 56 934 kibiców.
Pokonanie Niemców, przyprawiających nas o uzasadnione kompleksy, gdyż nigdy z nimi nie wygraliśmy (6 remisów i 12 porażek), wielu brało za mrzonkę. Jak głosi utarte powiedzenie, piłka nożna to sport, w którym wygrywają Niemcy – tyle że na końcu, a eliminacje do francuskiego Euro ledwo się zaczęły. W klasyfikacji już Niemców wyprzedziliśmy.
„Polacy zaszokowali mistrzów świata” – pisze niemiecki serwis RTL. – Dopisało nam szczęście – komentował po meczu Arkadiusz Milik. – Byliśmy to winni kibicom.