Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Schetyna teraz pożera lewicę. Czy to pomoże opozycji?

Grzegorz Schetyna i Włodzimierz Czarzasty w dniu wyborów europejskich Grzegorz Schetyna i Włodzimierz Czarzasty w dniu wyborów europejskich Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Na ogłoszonych dziś listach Platformy największą uwagę przykuwają głośne transfery z SLD. Z punktu widzenia całej opozycji to bardzo ryzykowna gra.

Za czasów Donalda Tuska w każdej kampanii Platforma ogłaszała transfery znanych nazwisk z konkurencyjnych ugrupowań. Najczęściej było to po jednym znanym polityku z prawa i z lewa, żeby pokazać, że PO jest partią centrum, która może przyciągać wyborców z obu stron politycznego spektrum. Przykładowo w kampanii europejskiej 2009 r. z list PO kandydowali dawna minister ds. europejskich z rządów SLD Danuta Hübner oraz były szef AWS Marian Krzaklewski. Z kolei w kampanii parlamentarnej 2011 r. do Platformy dołączyli Bartosz Arłukowicz i Joanna Kluzik-Rostkowska.

Czytaj też: Lewica razem, ale jak

Przejmowanie lewicy hurtem

W tym roku Platforma bierze konkurentów z lewicy hurtem. Już w wyborach europejskich na swoje listy przygarnęła byłych premierów Włodzimierza Cimoszewicza, Leszka Millera i Marka Belkę – zanim jeszcze doszło do zawarcia Koalicji Europejskiej z SLD. Teraz partia Włodzimierza Czarzastego dostała od Grzegorza Schetyny czarną polewkę, ale listy PO mają zasilić kolejne znane twarze lewicy, m.in. Jerzy Wenderlich (kandydat do Senatu), Katarzyna Piekarska czy Grzegorz Napieralski (który już wcześniej wszedł do Senatu z poparciem Platformy) oraz lokalni działacze. Już przed ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi do budowanej przez Platformę koalicji dołączyła Barbara Nowacka, która była twarzą lewicy w wyborach parlamentarnych w 2015 r.

To kolejny przykład tego, jak Schetyna postrzega uprawianie polityki: jeśli u swojego partnera wyczuje słabość, natychmiast stara się ją wykorzystać.

Reklama