Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wojna z sądami. PiS zaczyna fazę pozornych ustępstw?

Prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska Prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska Maciek Jazwiecki / Agencja Gazeta
Trybunał Julii Przyłębskiej miał dziś orzec, że nie wolno kwestionować sędziego powołanego przez prezydenta. Ale odroczył wyrok. Sędziowie się nie dogadali? Czy szykuje się pozorne ustępstwo wobec Unii, które w sprawie praworządności w Polsce i tak nic nie poprawi?

To miało być proste posiedzenie Trybunału Konstytucyjnego. Stworzona przez PiS Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego w sprawie przeciwko pewnemu radcy prawnemu dostała wniosek od jego pełnomocnika o wyłączenie sędziów. Chodzi o ich wadliwe powołanie do SN – bo z udziałem nowej Krajowej Rady Sądownictwa.

Sędziowie tej izby zwrócili się do Trybunału Julii Przyłębskiej z pytaniem prawnym: czy na podstawie istniejącego przepisu procedury karnej („Sędzia ulega wyłączeniu, jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do jego bezstronności w danej sprawie”) możliwe jest kwestionowanie sędziego powołanego ostatecznie przez prezydenta?

PiS, który powołał nową KRS i przerwał kadencję poprzedniej, twierdzi, że ewentualne jej wady są „naprawiane” właśnie faktem powoływania sędziów przez głowę państwa. Taką interpretację wpisał nawet do ustawy „kagańcowej”, która obowiązuje od kilku dni.

Prof. Ewa Łętowska dla „Polityki”: Teraz wiele zależy od sędziów

Pół godziny, wyroku TK brak

Dziś przed TK miało pójść gładko. Przedstawiciele Sejmu i Prokuratora Generalnego zgadzali się, że powołanie sędziego przez prezydenta nie może być kwestionowane niezależnie od tego, co się działo wcześniej. Ale rozprawa – w fundamentalnej z konstytucyjnego punktu widzenia kwestii – trwała tylko pół godziny. Na dodatek pytań sędziowie TK nie mieli żadnych, choć było aż dwóch tzw. sprawozdawców (Julia Przyłębska i Jakub Stelina), co zwykle świadczy o tym, że nie ma zgody w składzie sądzącym.

Trybunał Przyłębskiej jednak odroczył wyrok na – i to może mieć tu znaczenie – dzień po terminie, jaki wyznaczono na rozpoznanie innej sprawy związanej z kwestionowaniem legalności obsadzania sądów. Chodzi o rzekomy spór kompetencyjny między Sądem Najwyższym a prezydentem i Sejmem. Władza PiS zaczęła o nim mówić, bo chciała powstrzymać trzy połączone izby SN przed wydaniem pod koniec stycznia głośnej uchwały o statusie sędziów powołanych przy udziale neo-KRS.

Być może pięcioosobowy skład TK nie porozumiał się dziś w sprawie rozstrzygnięcia. Albo nie porozumiał się ze składem, który ma orzekać 3 marca o rzekomym sporze kompetencyjnym (a nie może być tak, że jeden skład sobie, drugi – sobie). Ale możliwe jest inne wyjaśnienie.

Czytaj także: Chaos, czyli mamy w Polsce stan dwuprawia

Bomba z neo-KRS rozbrojona?

Być może PiS szykuje kolejne po publikacji kopii list poparcia do neo-KRS „ustępstwo” wobec Unii. Wiadomo, że Komisja Europejska rozważa zaskarżenie do Trybunału Sprawiedliwości UE ustawy „kagańcowej”, a w TSUE już jest wniosek o zawieszenie Izby Dyscyplinarnej SN.

„Ustępstwo” jest dla PiS do przyjęcia, bo po publikacji uzasadnienia uchwały trzech izb SN władza doszła do wniosku, że nie grozi jej masowe odsuwanie od sądzenia sędziów nominowanych przez neo-KRS. Trzeba bowiem w każdej konkretnej sprawie wykazać, że zachodzą okoliczności zagrażające zaufaniu do bezstronności sędziego. Bomba, jaką było wadliwe powołanie neo-KRS, została prawnie rozbrojona, dlatego można już było bezpiecznie ujawnić kopie list poparcia do niej.

Być może więc teraz, w ramach kolejnego „ustępstwa”, władza zechce np. wycofać wniosek marszałkini Sejmu Elżbiety Witek o rozstrzygnięcie „sporu kompetencyjnego”. Albo Trybunał Przyłębskiej orzeknie to, co od dawna mówią wszyscy prawnicy: że sporu nie ma (i w ten sposób jeszcze się „uwiarygodni” jako bezstronny sąd konstytucyjny).

Zwłaszcza że dalsze osłabianie pozycji Sądu Najwyższego partiom Kaczyńskiego, Ziobry i Gowina przestaje się opłacać, skoro w kwietniu przejmą kontrolę nad wyborem pierwszego prezesa SN, a potem mianując nowych sędziów, przejmą też większość w poszczególnych izbach. Czyli zrobią z Sądu Najwyższego narzędzie, jakie już zrobili sobie z Trybunału Konstytucyjnego.

Czytaj także: Prawo unijne czy polskie?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną