Kryzys wywołany pandemią koronawirusa nie odwiódł władz PiS od organizacji majowych wyborów prezydenckich. Wręcz przeciwnie: wydaje się, że doprowadził je do jeszcze większego przekonania o konieczności wygrania drugiej kadencji dla Andrzeja Dudy tak szybko, jak to tylko możliwe.
Czytaj też: Dziwna kampania prezydencka
Duda odskoczył, ale nie wygrywa w I turze...
Przez cały luty obserwowaliśmy nadzwyczajną stabilność w podziale sympatii dla kandydatów startujących w pierwszej turze wyborów. Duda mógł liczyć na bezpieczne 43–44 proc., a poparcie dla Małgorzaty Kidawy-Błońskiej było o ok. 20 pkt proc. niższe. Pozostali nie przekraczali 10 proc. Pod koniec lutego pozbawiona życia kampania Kidawy-Błońskiej zaczęła zaś wpływać negatywnie na jej notowania.
Jak wynika z ośmiu sondaży przeprowadzonych od początku marca różnica między dwoma głównymi kandydatami się powiększyła: prawdopodobny odsetek wyborców chcących oddać głos na Dudę wzrósł o 3–4 pkt proc. do 47 proc. Kidawa-Błońska tyle samo straciła, spadając do 21 proc. Na czele grupy pościgowej znalazł się Władysław Kosiniak-Kamysz (10 proc.), za nim Robert Biedroń (8 proc.), Szymon Hołownia (7 proc.) i Krzysztof Bosak (5 proc.).
Linie trendu wskazują, że różnica między Dudą i Kidawą-Błońską rośnie od połowy lutego, ale jest wciąż bardzo mało prawdopodobne, że urzędujący prezydent wygra w pierwszej turze.