Kraj

Duda zwiększył przewagę, Kosiniak-Kamysz dogania Kidawę-Błońską

Plakat Andrzeja Dudy w Bielsku Podlaskim Plakat Andrzeja Dudy w Bielsku Podlaskim Michał Kość / Forum
Wciąż nie wiadomo, kiedy będą wybory, ale według średniej sondaży Andrzej Duda mógłby je wygrać w pierwszej turze. Przeważa zwłaszcza wśród osób, które chcą głosować w maju – pisze brytyjski politolog.

Kryzys wywołany przez Covid-19 głęboko wpływa na przebieg wyborów prezydenckich w Polsce. Jest jeszcze zbyt wcześnie, aby ocenić, na ile działania rządu wpłyną na szanse Andrzeja Dudy, ale to jasne, że radykalnie zmieniony kontekst istotnie zmienił relacje między urzędującym prezydentem a jego rywalami.

W wielu ostatnich sondażach firmy badawcze pytały wyborców o to, jak by zagłosowali, gdyby wybory odbyły się w oryginalnym terminie 10 maja, a także o to, kogo poparliby po wygaśnięciu kryzysu. Wyniki nie mogą być jednak bezpośrednio porównywane z sondażami preferencji politycznych. Pyta się w nich bowiem o sympatie, gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę. Nie ująłem ich więc w swoim modelu.

Eksperci: Wybory w maju to ryzyko. I groźba kompromitacji

Wzrasta przewaga Dudy

Przy takim założeniu notowania Dudy poprawiły się w trakcie obowiązywania restrykcji. Na początku marca mógł liczyć na głosy 42–43 proc. zdecydowanych wyborców, bez szans na zwycięstwo w pierwszej turze. Obecnie jego najbardziej prawdopodobny poziom poparcia to 51 proc. (co daje 61 proc. szansy na reelekcję bez konieczności przeprowadzenia powtórnego głosowania).

.Ben Stanley/Polityka.

Dla porównania: szanse Małgorzaty Kidawy-Błońskiej znacznie zmalały w ciągu ostatnich sześciu tygodni. Na początku marca na kandydatkę Koalicji Obywatelskiej chciało zagłosować 23–24 proc. wyborców, więc była najbardziej prawdopodobną rywalką Dudy w drugiej turze. Od tego czasu jej notowania spadły do ok. 15 proc., a jednocześnie poparcie dla Władysława Kosiniaka-Kamysza wzrosło z 10 proc. na początku lutego do ok. 13 proc. obecnie, zmniejszając statystyczny dystans między nimi. Poparcie dla pozostałych kandydatów utrzymało się na tym samym poziomie: Robert Biedroń może liczyć na 8 proc., Szymon Hołownia na 7 proc., a Krzysztof Bosak na 5 proc.

.Ben Stanley/Polityka.

W coraz mniej prawdopodobnym scenariuszu, w którym doszłoby do drugiej tury wyborów, Duda powinien dość łatwo pokonać każdego z rywali. Choć coraz mniej sondaży ostatnio pyta o taki rozwój wydarzeń i trendy są mniej precyzyjne, to mamy wystarczająco wiele informacji, aby zauważyć głębsze zmiany. Różnica między Dudą a jego konkurentami wzrosła od początku marca i wynosi 20 pkt proc. przewagi nad Kidawą-Błońską i 14 proc. nad Kosiniakiem-Kamyszem.

Czytaj też: Prof. Radosław Markowski o wyborach w pocztowych sklepikach

.Ben Stanley/Polityka.

Ci, którzy pójdą głosować w maju, poparliby Dudę

Choć już przed wybuchem pandemii pojawiały się sygnały, że kampania Kidawy-Błońskiej traci impet, to teraz jest jasne, że kryzys miał głęboki wpływ na jej szanse. Jednym z powodów jest niewidoczność kandydatów opozycji w obliczu braku realnej kampanii. Dane z ostatniego badania Centrum Studiów nad Demokracją przy SWPS wskazują, że decyzja o organizowaniu majowych wyborów miała znaczny i zróżnicowany wpływ na postawy Polaków.

.Ben Stanley/Polityka.

W tym badaniu 57 proc. ankietowanych powiedziało, że nie weźmie udziału w wyborach korespondencyjnych z powodu obaw o ich zgodność z prawem. Takich wątpliwości nie miało 24 proc., z których większość, czyli 61 proc., planuje poprzeć Dudę. Żaden z jego rywali nie może liczyć w tej grupie na poparcie przekraczające 10 proc. głosów.

Jest mało prawdopodobne, żeby te postawy wobec nowej formy wyborów były jedynym uzasadnieniem dla pogłębiających się od początku kryzysu różnic w sondażach. Jednak nierówne szanse będą sprzyjały urzędującemu prezydentowi.

Posłuchaj podkastu: Czy wybory w maju to problem? Co z nimi zrobić?

Ben Stanley – brytyjski politolog mieszkający w Polsce, profesor Uniwersytetu SWPS. Przy wyliczeniach szacowanego poparcia kandydatów na prezydenta używa modelu statystycznego, którego prekursorem był amerykańsko-australijski politolog prof. Simon Jackman. Pod uwagę wziął sondaże Estymator, IBRiS, IBSP, Kantar, Maison&Partners, Pollster i Social Changes.

Model śledzi zmiany w preferencjach wyborców w czasie poprzez zestawianie przeprowadzonych sondaży i koryguje zmienność wyników w różnych firmach badawczych, żeby precyzyjniej oddać intencje głosowania, niż jest to możliwe na podstawie pojedynczego badania.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną