Dzisiejsza polityka jest już podobno wyłącznie domeną emocji i nie mają w niej zastosowania zasady logiki. Niemniej można próbować. Opozycja przez ostatnie pięć lat zarzucała PiS-owi wszelkie możliwe przewiny wobec demokracji, konstytucji, praworządności, obywatelskich swobód, mediów itd. Podnosiła wyjątkową szkodliwość systemu zainstalowanego po 2015 r., prowadzącego do wyłączenia z grona demokratycznych państw Europy. Skoro tak, to chęć odsunięcia partii Kaczyńskiego od władzy jawi się w takim ujęciu poza wszystkim jako walka o uratowanie wolnościowego systemu. Zatem można przyjąć założenie, że odebranie PiS-owi władzy lub jej zasadnicze osłabienie jest priorytetowym celem dzisiejszej opozycji, choćby z czysto patriotycznych powodów.
Przeprowadźmy zatem następujące rozumowanie.
- Odsunięcie PiS od władzy lub znaczące osłabienie tej formacji (np. przez przejęcie Pałacu Prezydenckiego) jest celem opozycji, deklarowanym przez nią od dawna, więc chyba szczerym.
- Wybory prezydenckie w maju oznaczają bez żadnych wątpliwości zwycięstwo Andrzeja Dudy już w pierwszej turze i zacementowanie władzy Jarosława Kaczyńskiego co najmniej do 2023 r. Po maju, np. w sierpniu, Duda też może wygrać, ale pojawia się dla opozycji szansa na drugą turę i nową walkę. Dlatego Kaczyński z taką determinacją dąży teraz do wyborów.
- Wyłącznym sposobem na to, aby wybory w maju się nie odbyły, jest zagłosowanie przez Jarosława Gowina i kilku jego posłów za zmienioną przez Senat ustawą o wyborach korespondencyjnych, która wybory majowe uniemożliwi.
- Logiczny wniosek z tego rozumowania jest taki, że jedynym racjonalnym działaniem opozycji w takich warunkach jest dogadanie się z Jarosławem Gowinem.