Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Morawiecki spotyka się z opozycją. Na Białoruś razem i przez Europę

Mateusz Morawiecki i posłowie Koalicji Obywatelskiej: Paweł Kowal, Adam Szłapka i Paweł Zalewski Mateusz Morawiecki i posłowie Koalicji Obywatelskiej: Paweł Kowal, Adam Szłapka i Paweł Zalewski Mateusz Włodarczyk / Forum
Żeby prowadzić skuteczną politykę wschodnią, potrzebujemy porozumienia rządu i opozycji oraz współpracy z europejskimi partnerami. Spotkanie u premiera to dopiero pierwszy krok.

Premier Mateusz Morawiecki spotkał się dzisiaj z przedstawicielami klubów parlamentarnych, także opozycyjnych, żeby dyskutować na temat kryzysu na Białorusi i polskiej odpowiedzi na te wydarzenia. To niewątpliwie krok w dobrym kierunku, choć mocno spóźniony – od początku kryzysu minęły już prawie trzy tygodnie. W kraju, w którym głęboka polaryzacja objęła chyba wszystkie dziedziny życia, każdy przejaw porozumienia należy jednak witać z nadzieją. Szczególnie w dziedzinie absolutnych priorytetów polityki zagranicznej, które wcześniej przez dekady były w dużym stopniu wyjęte z politycznego sporu.

Czytaj też: Białoruś, narodziny narodu

Odbudować elementarne zaufanie

Pozytywnym sygnałem jest to, że premier i rządowi eksperci przekazali uczestnikom wiele informacji dotyczących zarówno tego, co dzieje się na Białorusi, jak i kroków podjętych przez stronę polską. Taka otwartość może służyć odbudowie elementarnego zaufania, bez którego nie ma mowy o współpracy. A jeśli Polska chce coś osiągnąć w sprawie Białorusi, rząd i opozycja są skazane na siebie.

Dlaczego polityki wschodniej, w tym polityki wobec Białorusi, nie da się prowadzić bez porozumienia? Przede wszystkim dlatego, że skuteczna polityka musi angażować naszych europejskich partnerów. Cokolwiek by mówili zwolennicy mocarstwowej Polski, których ostatnio przybywa, nie mamy wystarczających zasobów, żeby odgrywać zupełnie samodzielną rolę w Europe Wschodniej. Jeśli cokolwiek nam wychodziło w polityce wschodniej, to we współpracy z Francją i Niemcami (na Ukrainie) czy z cała Unią (Partnerstwo Wschodnie zainicjowane ze Szwecją).

Wiadomo, że poszczególne kraje mają inne spojrzenie na wydarzenia na Białorusi i różne priorytety. Dla części z nich to odległe peryferie, inne obawiają się kolejnego kryzysu w relacjach z Rosją. Nie możemy się spodziewać od Unii radykalnych posunięć. Ale wirtualny szczyt sprzed tygodnia pokazuje, że w Europie jest większa, niż do tej pory przypuszczaliśmy, gotowość do zaangażowania się na Wschodzie. Przecież jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że do żadnego szczytu nie dojdzie. Wcześniej szefowie dyplomacji zainicjowali procedurę sankcyjną wobec reżimu w Mińsku. To są już jakieś konkrety.

Czytaj też: Incydent z balonikami i śmigłowcem nad litewsko-białoruską granicą

Tylko przez Europę

Rząd prawicy w ostatnich latach mocno osłabił pozycję Polski w Europie, przede wszystkim ze względu na politykę wewnętrzną. PiS nie należy w Unii do żadnej z silnych frakcji, pozostaje w marginalnej grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Rozwalając Trybunał Konstytucyjny czy atakując sądy, przez lata stopniowo podmywał autorytet naszego kraju. Pogłębiał konfrontację z unijnymi instytucjami, Komisją Europejską, Parlamentem Europejskim i poszczególnymi stolicami. Czarę przepełniły ostatnie wybory prezydenckie i kampania nienawiści przeciwko osobom LGBT, bardzo źle odebrane u naszych partnerów.

Żeby przekonać Europę, która w sprawie Białorusi waha się między stanowczością a pragmatyzmem, Polska musi najpierw wypracować jasne stanowisko, wspierane przez wszystkie ośrodki i znaczące partie (o co nie było łatwo ostatnio nawet wewnątrz obozu władzy). A dopiero do takiego stanowiska nakłaniać naszych partnerów. Jak ważne jest wewnętrzne porozumienie, pokazuje przykład Litwy, która w ostatnich tygodniach przejęła od Polski rolę lidera w sprawie kryzysu na Białorusi.

Czytaj też: Unia nie uznaje wyniku wyborów na Białorusi

Wątła nadzieja

Iskierka nadziei jest jednak dość wątła. Wcześniejsze przykłady dowodzą, że nieliczne pojednawcze gesty ze strony PiS najczęściej były próbą zastawienia pułapki na opozycję. Partia Jarosława Kaczyńskiego żyje dzięki konfrontacji, nią się karmi, czego najlepszym dowodem była niedawna kampania. Politycy PiS z prezesem na czele wielokrotnie już powtarzali, że ich rywale z opozycji są zdrajcami polskiej sprawy, którzy reprezentują interesy obcych potęg, a ze zdrajcami się przecież nie układa. Kilka dni przed wyborami, w lipcu, Kaczyński mówił chociażby, że politycy PO „traktują Polskę jako dodatek do Niemiec”.

Dobrze, że polscy europarlamentarzyści mają wspólnie i ponad podziałami apelować o wsparcie dla demokratycznych aspiracji Białorusinów. Współpraca w kwestii białoruskiej wymagałaby od rządu np. zaangażowania wpływów Donalda Tuska i wykorzystania jego pozycji szefa Europejskiej Partii Ludowej. To wciąż najsilniejsza frakcja, która ma przełożenie nie tylko na Parlament Europejski, ale też na ważne stolice, w których władzę mają chadecy. Z drugiej strony lewica mogłaby użyć swoich wpływów w europejskich partiach socjalistycznych, które rządzą chociażby w Hiszpanii.

Nie wiemy, czy na Białorusi nie dojdzie w najbliższych dniach do przesilenia, możliwe są wszelkie warianty, w tym, niestety, siłowego rozwiązania konfliktu przez Aleksandra Łukaszenkę. Polska musi mieć przygotowaną odpowiedź, zaakceptowaną przez różne siły polityczne, i wydeptane ścieżki do partnerów. Wiele rozwiązań, jak dokumentowanie zbrodni reżimu czy wsparcie dla białoruskich studentów i organizacji społecznych, ma absolutnie ponadpartyjny charakter. Wyzwania są śmiertelnie poważne, a czasu jest mało. Jedno spotkanie z opozycją na pewno nie wystarczy.

Czytaj też: Dwie rzeczywistości na Białorusi. Kiedy się przetną?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną