„Jest zjawisko powszechne, które można traktować jako swego rodzaju matkę innych niesprawiedliwości. Tym zjawiskiem jest korupcja, nepotyzm i kolesiostwo, które rozlało się po kraju w rozmiarach przedtem nieznanych” – mówił w 2013 r. Jarosław Kaczyński. Po prawie pięciu latach rządów PiS można stwierdzić, że zatrudnianie w państwowych spółkach dzieci, żon, mężów i kuzynów po uważaniu dzieje się w rozmiarach naprawdę niespotykanych.
Nawet przy Nowogrodzkiej się zorientowali, że gdy wielu ludzi traci pracę, awanse na intratne stanowiska mogą drażnić i wizerunkowo szkodzić. – Rzeczywiście nagromadziło się tych doniesień. Początek jesieni to szczególny czas. Ludzie mają obniżony nastrój, wraca szkoła, rozkręca się pandemia i nawet nasi wyborcy są dla nas mniej wyrozumiali, mniej nam wybaczają. Trzeba trochę przykręcić kurek z nominacjami do spółek – opowiada polityk związany z Nowogrodzką. Politycy PiS sypią więc teraz głowy popiołem i rezygnują z posad. A to tylko czubek góry lodowej.
Prezes interweniuje, Duda pociągiem nie jeździ
W poniedziałek rada nadzorcza Wojskowych Zakładów Inżynieryjnych w Dęblinie odwołała z funkcji prezesa byłego posła Łukasza Zbonikowskiego. Nominacja nie spodobała się ponoć Kaczyńskiemu. Zbonikowski zajmował stanowisko niecały tydzień, z partii został usunięty już wcześniej – po zarzutach o stosowanie przemocy wobec żony.
Z kolei w ostatni piątek Kamila Andruszkiewicz, żona wiceministra cyfryzacji, zrezygnowała po kilku dniach z funkcji prezesa jednoosobowego zarządu Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu.