Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Kryzys na Białorusi. Polska dyplomacja znów zalicza wpadkę

Premier Mateusz Morawiecki i Swiatłana Cichanouska w Warszawie Premier Mateusz Morawiecki i Swiatłana Cichanouska w Warszawie Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Mateusz Morawiecki nie uzgodnił z innymi przywódcami zaproszenia Swiatłany Cichanouskiej na szczyt Grupy Wyszehradzkiej. Tak się nie robi polityki.

Mateusz Morawiecki zaprosił na piątkowy szczyt Grupy Wyszehradzkiej (V4) liderkę obywatelskich protestów białoruskich Swiatłanę Cichanouską. Gest solidarności zamienił się jednak w wielki znak zapytania nad skutecznością polskiej dyplomacji, bo w mediach pojawiły się informacje, że pani Swiatłana nie stawi się w Lublinie, a jej zaproszenie nie spodobało się premierowi Czech Andrejowi Babiszowi, bo nastąpiło bez konsultacji z szefami rządów wyszehradzkiej czwórki.

Morawiecki zaprasza Cichanouską

Babisz skrytykował pomysł z dwóch powodów: po pierwsze, uznał go za dostarczenie propagandzie Łukaszenki nowej amunicji do roztaczania wizji rzekomego międzynarodowego spisku, mającego na celu obalenie reżimu i podporządkowanie kraju Zachodowi.

Po drugie, premier Czech dopatrzył się w zaproszeniu pani Swiatłany poważnego błędu względem polityki Unii Europejskiej, która ma wspólnie dyskutować o sytuacji na Białorusi pod koniec września. Babisz dał więc do zrozumienia, że Polska wyrywa się przed szereg. I ten akurat argument można uznać za politycznie racjonalny.

Tylko gdy w Unii uda się wypracować konsens w sprawie białoruskiej, despotyzm Łukaszenki może przyhamować. Przekonamy się, jakie stanowisko na posiedzeniu Rady Europejskiej zajmie Republika Czeska – to będzie moment prawdy. Dotyczy to zresztą także premiera Orbána. Obaj liderzy nie są znani z krytykowania polityki Putina, głównego sojusznika Łukaszenki.

Timothy Snyder:

  • Andrej Babisz
  • Białoruś
  • Czechy
  • Grupa Wyszehradzka
  • Mateusz Morawiecki
  • Swiatłana Cichanouska
  • Reklama