Na początek historyjka, którą już być może kiedyś opisałem, ale nie zawadzi powtórzyć. Rok 2018, spacer po Paryżu w mieszanym towarzystwie polsko-francuskim. Na publicznym gmachu wisi ogromna tęczowa flaga. Francuzi wyjaśniają, że to w związku z nadchodzącą paradą równości. Jedna z Polek pyta: „A nie boicie się, że ktoś zerwie tę flagę?”. Znajoma Francuzka odpowiada zdumiona: „A kto i po co miałby to robić?”.
Drogim ambasadorom – premier Morawiecki
Pan Morawiecki poucza ludzkość: „Drogim ambasadorom mogę powiedzieć, że tolerancja należy do polskiego DNA. Wystarczy prześledzić historię. Nikt nas tolerancji nie musi uczyć, ponieważ (...) wiele świadectw tolerancji daliśmy”. Ma rację, ale trzeba mu przypomnieć, w końcu historykowi z wykształcenia, że różnie bywało. Mamy prawo szczycić się Pawłem Włodkowicem i słowami Zygmunta Augusta: „Nie jestem królem waszych sumień”, ale też trzeba pamiętać, że Konstytucja 3 Maja była mniej tolerancyjna niż amerykańska i francuska powstałe w tym samym czasie, a potem było getto ławkowe, przestarzałe prawo małżeńskie w międzywojniu, uważanie Ukraińców za drugi sort w II RP czy wyganianie Żydów z Polski w 1968 r. przy aplauzie części społeczeństwa.
Historia niesie rozmaite przesłania i nie wiadomo, z którego skorzysta teraźniejszość. Pan Morawiecki ma też braki w percepcji związków logicznych, gdyż zdanie „nikt nas nie musi uczyć tolerancji” jest zgodne ze zdaniem „można nas uczyć tolerancji”.