Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że władze Polski złamały europejską konwencję o ochronie praw człowieka, przerywając kadencję dwojga wiceprezesów Sądu Okręgowego w Kielcach: Mariusza Brody i Aliny Bojary, bez prawa odwołania od tej decyzji. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zrobił to w ramach „czystki” prezesów i wiceprezesów sądów w 2018 r. w sumie w stosunku do 149 osób. Nie wymienił wszystkich, nie potrafił znaleźć tylu zastępców.
W Trybunale w Strasburgu czekają jeszcze na rozpatrzenie dwie skargi o bezprawne odwołanie, tym razem z Krajowej Rady Sądownictwa: Waldemara Żurka i Jana Grzędy.
Czytaj też: Ziobro wszechmocny. Prokuratura zastępuje sądy
Ile uprawnień w rękach Ziobry
Wyrok, w którym Trybunał uznaje taki tryb odwołania prezesów sądów (przerywający kadencję bez prawa do odwołania), był oczekiwany. Podobną sprawę rozpatrzyła Wielka Izba Trybunału w 2016 r. – dotyczyła przerwania kadencji węgierskiego prezesa Sądu Najwyższego i przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa Andrása Baki. Wtedy uznano, że węgierskie władze naruszyły konwencję.
Prawo do wymiany kierownictwa wszystkich sądów powszechnych w Polsce wedle uznania dała Zbigniewowi Ziobrze ustawa z lipca 2017 r. W wyjaśnieniach dla Trybunału rząd PiS napisał, że to był konieczny element reformy sądownictwa. Jej częścią była zwłaszcza arbitralność decyzji ministra: nie był skrępowany żadnymi warunkami merytorycznymi, jakie powinni spełniać nowi szefowie sądów, ani opinią samorządu sędziowskiego. Nie musiał też uzasadniać, dlaczego odwołuje dotychczasowych prezesów.