Problem nowelizacji kodeksu postępowania administracyjnego (kpa) ma, jak wiele innych we współczesnym świecie, kilka płaszczyzn. To niby truizm, ale w komentarzach, zadziwiająco jednostronnych, jakoś się nie przebija. Żeby zrozumieć, o co w tej sprawie chodzi, trzeba ją rozebrać na części i dopiero potem złożyć z powrotem. Ale jeśli pominiemy przy tym któryś z elementów, to jak z zegarkiem: nie będzie działać. Najważniejsze elementy układanki to w tym wypadku kwestie prawne, międzynarodowe i polityczne, choć przecież jest też istotne tło historyczne, poważnie rzutujące na to, o czym dziś rozmawiamy.
Czytaj też: Speckomisja ds. reprywatyzacji. Pomaga czy szkodzi?
Potrzebny przepis
Przepis przyjęty tydzień temu przez Sejm wprowadza zasadę, że po 30 latach nie można stwierdzić nieważności decyzji administracyjnej. Nowe prawo zaproponowane przez komisję ustawodawczą realizuje w ten sposób wyrok Trybunału Konstytucyjnego sprzed sześciu lat, kiedy sąd ten wciąż był powszechnie uznawanym autorytetem. Z czysto prawnego punktu widzenia wszystko jest w porządku, tego rodzaju przepisy są potrzebne, bo wprowadzają do biegu pewność prawną, która sama w sobie jest wartością.
Rozliczenia nie mogą trwać w nieskończoność, po pewnym czasie musimy uznać, że jakiś stan prawny, nawet niedoskonały, trzeba chronić. Brak takiej regulacji (lub podobnej, bo diabeł tkwi w szczegółach) oznaczałby kompletny chaos.