Mędrzec ateński powiadał: „Wiem, że nic nie wiem”. Dobrozmieńcy są ostrożniejsi i nie wypowiadają się tak ogólnie, aczkolwiek stosują sokratejskie powiedzenie w konkretniejszych okolicznościach, np. w sprawie Pegasusa. Kilku prominentnych aktywistów obecnej władzy, m.in. p. Kaczyński, p. Morawiecki i p. Woś, poinformowało, że nic im nie wiadomo o podsłuchowym systemie o antycznej nazwie. Pan Skurkiewicz (PiS) oświadczył jeszcze w zeszłym roku: „Zdecydowanie bardziej ufam polskim służbom, [które] jednoznacznie mówią o tym, że system Pegasus nie jest na wyposażeniu polskich służb. Nie jest wykorzystywany do tego, aby śledzić, inwigilować kogokolwiek w naszym kraju”.
Logika p. Skurkiewicza jest dość siermiężna, bo jeśli Pegasus „nie jest na wyposażeniu” wiadomych służb, to nie mogą go wykorzystywać, ale to, że nie jest stosowany, nie implikuje, że go nie ma. Wszelako p. Skurkiewicz chyba niezupełnie ufa polskim służbom, skoro ignoruje słowa (lub ich nie rozumie) p. Żaryna: „z uwagi na ograniczenia prawne nie odnosimy się do pytań dotyczących tego, czy konkretne metody i formy pracy operacyjnej są stosowane w Polsce. (...) Nie informujemy również, czy wobec konkretnych osób były stosowane metody kontroli operacyjnej”.
Czytaj też: W sprawie Pegasusa PiS złamał prawo. Oto cztery powody
Pegasus. System ludzi uczciwych nie tyka
Z tego nie wynika ani to, że Pegasus nie znajduje się w arsenale polskich służb, ani to, że nie jest stosowany.