Sejm zajmie się zmianą postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów. To ma być sygnał (pretekst) dla Unii Europejskiej, że może odblokować wstrzymane miliardy euro z Krajowego Planu Odbudowy.
Mariusz Janicki: Wojenny kompromis według PiS
Gra pozorów
Sprawa wygląda mocno niepoważnie, bo posłowie mieliby pracować nad pięcioma projektami, z których jeden – Koalicji Obywatelskiej i Lewicy – nie jest żadną miarą do pogodzenia z pozostałymi. A pozostałe w żadnej mierze nie spełniają warunków postawionych w październiku zeszłego roku przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen, czyli:
- likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego
- reformy postępowania dyscyplinarnego dla sędziów (tak by nie naruszał zasad praworządności)
- zapoczątkowania procesu przywracania do orzekania odsuniętych sędziów.
Tym bardziej nie wypełniają lipcowego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w tej samej sprawie i nakazu tymczasowego TSUE o zawieszeniu działania Izby Dyscyplinarnej i przywróceniu zawieszonych sędziów.
Niektórzy komentatorzy spekulują też, że praca nad czterema projektami razem to kolejny pozór, bo i tak wiadomo, że uchwalony ma być – może z drobnymi modyfikacjami – projekt prezydenta Andrzeja Dudy jako pochodzący teoretycznie z bardziej neutralnego politycznie źródła. Tak przynajmniej ma być odbierany w Brukseli.
Czy Unia skorzysta z pretekstu, jakim będzie rozpoczęcie prac nad wniesionymi do Sejmu projektami? Zobaczymy. To, że nie idą one (poza projektem KO-Lewicy) w kierunku przywrócenia praworządności, a jedynie stwarzają pewne pozory, jest oczywiste.