Jako że przed sześciu laty razem z Mariuszem Janickim wprowadziliśmy do polskiej debaty pojęcie symetryzmu, które się przyjęło, jesteśmy bez przerwy wzywani do tablicy, bardzo często właśnie przez symetrystów. Ich ataki polegają przede wszystkim na wykrzywianiu naszych myśli i słów, na dyskusjach z argumentami, których nie wysuwaliśmy, oraz na pomijaniu zasadniczych naszych tez. Próbowaliśmy wielokrotnie wyjaśniać i tłumaczyć, z reguły – jak się okazuje – bez żadnego pozytywnego skutku.
Czytaj też: Syte elity. Intelektualiści w służbie władzy PiS
Duda? „No i miałem trochę racji”
I znowu. Marcin Meller, kiedyś nasz kolega z „Polityki”, w wywiadzie, którego udzielił „Gazecie Wyborczej”, przepytywany przez Grzegorza Wysockiego, niejako tłumaczył się ze swoich słów czy czynów, które z powodzeniem mieściły się w kanonie symetryzmu. Najwięcej wyjaśnień dotyczyło wsparcia, jakiego Meller udzielił Andrzejowi Dudzie w 2015 r. po wygranych wyborach prezydenckich. Jako niby tej lepszej twarzy PiS, politykowi, któremu powinno się dać szansę. Typowe – jak gdyby kampania wyborcza nie była jednym wielkim zapisem osobowości i przyszłej służebnej roli prezydenta.
Po latach psucia praworządności i wysługiwania się przez prezydenta PiS-owi, co oczywiście Marcina Mellera frustrowało, dzisiaj prawie że triumfuje. Zyg-zyg i okazało się, że zawierzenie sprzed siedmiu lat wypłaca się jakoś.