Kraj

Czukcza w Warszawie i humor z Nowogrodzkiej

Premier Mateusz Morawiecki Premier Mateusz Morawiecki Krystian Maj / Kancelaria Prezesa RM
W czasach tzw. realnego socjalizmu popularne były kawały o Czukczach, czyli mieszkańcach Czukotki, terytorium w północno-wschodniej Rosji. Jeden z nich uczestniczył w wycieczce do Moskwy.

Po powrocie spotkał się z kolegami i opowiedział o wrażeniach: „Bardzo wiele skorzystałem, zwiedzając naszą stolicę, w szczególności odniosłem potrójną korzyść. Po pierwsze, dowiedziałem się, że Marks i Engels to jednak byli dwaj różni ludzie, po drugie, że socjalizm bardzo rzetelnie służy człowiekowi, a po trzecie, widziałem tego człowieka na własne oczy”.

Po upadku ZSRR grupa Czukczów osiedliła się w Polsce. Kilka dni temu jeden z nich, o imieniu Kim, podobno bratanek bohatera przytoczonego kawału, wybrał się do Warszawy. Po powrocie do miejsca zamieszkania opowiedział swoim zaciekawionym pobratymcom, co zobaczył w stolicy państwa rozciągającego się między Wisłą a Odrą. Oto jego relacja: „Bardzo wiele skorzystałem, odbywając tę wizytę, w szczególności znacząco poszerzyłem swoją wiedzę pod trzema względami. Po pierwsze, dowiedziałem się, że p. Morawiecki i p. Ziobro to jednak dwaj różni ludzie, po drugie, że tzw. dobra zmiana bardzo rzetelnie służy człowiekowi, po trzecie, sam tego człowieka, i to niejednego, widziałem lub przynajmniej o takim słyszałem”. Kim mógł dodać, że zapoznał się z pouczającymi historiami, z których wiele żywcem przypomina te z czasów, gdy jego stryj doświadczał człowieka w okolicach Kremla.

Czytaj też: Ile w rządach PiS jest podobieństwa do czasów PRL

Morawiecki z Ziobrą

Warszawskie opowiadanie Kima wzbudziło ożywioną dyskusję wśród jego czukockich koleżanek i kolegów. Pierwsze pytanie dotyczyło tego, czy wcześniej nie wiedział, że (stosując moją nomenklaturę) Handlarz Pokościelnym Mieniem Bezspadkowym i p. Zbyszek (pardon za poufałość) są numerycznie różnymi bytami. Kim wyjaśnił, że był o tym przekonany, np. biorąc pod uwagę następujące oświadczenie pierwszego z panów (o drugim): „Sądownictwo zostało doprowadzone do stanu półzapaści i myślę, że będzie wegetowało do momentu, gdy nastąpi jakaś poprawa, a może i szersza zgoda na zmiany. Dzisiaj jest gorzej, niż było”.

Ale i drugiego (o pierwszym): „[Morawiecki] jest odpowiedzialny za największy transfer suwerenności na rzecz KE w historii. (...) Obiecywał, że jak zrezygnujemy z weta, to będą pieniądze, ale ich nie ma i jest szantaż. Co ciekawe, premier się słabiutko bronił i mówił, że to nie jego decyzje, a kierownictwa PiS”.

Kim nabrał wątpliwości, gdy słuchał sprawozdania z obrad Sejmu i trafił na taki ciąg wypowiedzi: „Dzisiaj mamy szczególny czas. Składacie w tym czasie wnioski o wotum nieufności wobec ministrów właśnie w jednym celu – aby destabilizować, aby faulować, i to w czasie, kiedy normalnie klasa polityczna powinna być zjednoczona, w takim szczególnym czasie. Wycieracie kolanami chodniki w Brukseli i Berlinie. Upraszacie się o sankcje dla Polski i blokowanie dla Polski, a następnie z bezczelnością i tupetem przyjeżdżacie do Warszawy i pytacie, gdzie są pieniądze z KPO. Obłudnicy! Jesteście pionkami w cudzych planach pisanych raz cyrylicą, a raz umlautami. To wszystko nie uzasadnia tego, żeby Zjednoczona Prawica nie działała razem przeciwko wam. Wygrajcie wybory uczciwie, a nie spiskujcie przeciwko własnej ojczyźnie. Nie ma was, kiedy walczymy z inflacją, nie ma was, kiedy walczymy z kryzysem, nie ma was, kiedy walczymy o to, żeby Ukraina mogła przetrwać. W tych wszystkich tematach was nie ma. Wielcy Europejczycy, a nie ma ich, kiedy my walczymy o środki unijne. Oni, dokładnie tak jak powiedział pan minister, robią wszystko, żebyśmy w UE nie dostali tych środków”.

Ostatnie zdanie sugerowałoby, że to fragmenty przemówień dwóch różnych osób, ale treść wskazywała na jedność w dwoistości. Konfrontacja z wizją jednoznacznie wykazała, że premier (Morawiecki) i minister (Ziobro) są na pewno różnymi bytami.

Czytaj też: Co dalej z KPO i sędziami? PiS i opozycja grają w trójwymiarowe szachy

PiS okrutnie się wysila

Kakonita, czukocka niewiasta, zapytała Kima, jak to jest z tym, że dobra zmiana służy człowiekowi. Zacytowała przy tym p. Kowalczyka, wicepremiera i ministra rolnictwa, który rzecz ujął tak (w trakcie debaty sejmowej): „Pan doskonale wie dlaczego [podrożały nawozy]. Dlatego, że uzależniliście i Polskę, i całą Europę od rosyjskiego gazu. I to, że gaz zdrożał dziesięciokrotnie, czyli o 1000 proc., a nawozy zdrożały trzykrotnie, to wielki wysiłek tego rządu. A drugim wysiłkiem tego rządu jest łagodzenie skutków podwyżek, czyli wprowadzenie dopłat. Wam nigdy by się nawet nie marzyła taka skala”.

Kim powstrzymał się od komentarza, ale tubylec nie ma powodu, aby iść w jego ślady. Na pierwszy rzut zacytowany fragment jest krytyką tzw. poprzedników, ale passus o drugim wysiłku tego (tj. z p. Kowalczykiem w zestawie) rządu chyba znaczy, że jego pierwszym trudem było spowodowanie trzykrotnego wzrostu cen nawozów i dziesięciokrotnego – gazu. Trzeba przyznać, że „ten” rząd okrutnie wysilił się dla dobra człowieka. Pan Kowalczyk stwierdził również, że ustawa ograniczająca wzrost cen energii jest „zbawienna” dla przetwórców i dzięki temu dla konsumentów, „bo na końcu konsument i tak płaci za wszystko”. I na tym właśnie polega posługa tzw. dobrej zmiany człowiekowi, ponieważ konsument i tak płaci za wszystko.

Rzeczony wicepremier zapowiedział: „Chcemy wprowadzić ustawę o obowiązkowym czipowaniu psów w bazie, tak żeby każdy był odpowiedzialny za to zwierzę, którym się opiekuje, a nie tylko jak mu jest miłe i wygodne, to trzyma, jak nie, to wyrzuca gdziekolwiek”. Wyprowadzając wnioski ze struktury gramatycznej tej informacji, można wnosić, że każdy pies w bazie ma być odpowiedzialny za zwierzę, którym się opiekuje, a więc znowu znajdujemy troskę o człowieka.

Taka sama intencja przebija z kolejnego oświadczenia p. Kowalczyka: „Chcemy pokazać, że rolnicy nie są przeciwko zwierzętom. Wręcz przeciwnie, to rolnicy najbardziej dbają o zwierzęta, to jest ich źródło dochodu. (...) Bardzo wiele organizacji wchodziło na teren rolnika i odbierało zwierzęta. One mogą zgłaszać, jeśli będą widziały, że coś się zwierzętom złego dzieje, ale podmiotem uprawnionym do działań w tej sprawie jest tylko Inspekcja Weterynaryjna. Zablokowanie możliwości interwencji w sprawie zwierząt wszystkim organizacjom poza Inspekcją Weterynaryjną jest bardzo oczekiwane przez rolników i samorządy”. I np. przez norki hodowane w Polsce.

Są jednak kategorie człowieka, którym tzw. dobra zmiana służy szczególnie. Lasy Państwowe ogłosiły konkurs na promocję gospodarki drewnem. 85 proc. laureatów to parafie i organizacje katolickie, przy czym leśnicy przypomnieli duchownym, już po terminie nadsyłania wniosków, żeby uzupełnili wnioski o kwotę, o jaką się ubiegają. I słusznie, gdyż inaczej mogłoby dojść do rażącej krzywdy człowieka.

Czytaj też: Leśne starcie opozycji z prawicą. Zaczęła się licytacja

Dobra zmiana na dobrej drodze

Kim w końcu zdecydował się na komentarz i rzekł coś takiego: „U nas, w dawnych dobrych czasach, lepiej dbano o człowieka niż w systemie tzw. dobrej zmiany. Ale oni, tj. dobrozmieńcy, są na dobrej drodze. Nawet opowiadają dowcipy o UE (odnim dajet diengi, Polszie niet), podobne do naszych o Amierikańcach wriednych gadachAlasku kupili, Czukotki nie kupili! Słowa p. Morawieckiego i p. Ziobry korespondują z tym, co u nas mówiono o japońskich szpiegach i sługusach amerykańskich imperialistów w czasie wojny koreańskiej”.

Co racja, to racja, np. Kim mógłby na potwierdzenie swej oceny przytoczyć wypowiedź p. Kalety (Piotra) w Sejmie, który zauważył: „Rosja była, jest i będzie państwem terrorystycznym, ale ktoś to państwo terrorystyczne również tutaj, w Polsce, niestety wspierał. Numer jeden i dwa na liście to są oczywiście Donald Tusk i Waldemar Pawlak. Dzisiaj macie oczywiście wyrzuty sumienia. Wspieraliście w latach 2007–14 Władimira Putina. To wy sponsorowaliście politykę zbrojeń Władimira Putina. Bomby, które spadają dzisiaj na Ukrainę, spadają m.in. dlatego, że potrafiliście podarować Gazpromowi 1 mld zł. A więc najpierw dokonajcie deputinizacji i wyrzućcie Tuska z Platformy Obywatelskiej, a Pawlaka z PSL”.

Kim podkreślił również propagandę sukcesu w sporcie polskim, np. p. Morawiecki piał, że piłkarze odnieśli największy sukces od 36 lat, bo wyszli z grupy na mistrzostwach świata. Przypomina to dowcip Radia Erewań, że w wyścigu automobilowym pomiędzy ZSRR i USA „nasz” reprezentant zajął zaszczytne drugie miejsce, a Amerykanin był przedostatni. Polska rozegrała cztery mecze w Katarze, dwa przegrała, jeden zremisowała i jeden wygrała, awansowała tylko dzięki stracie jednej bramki mniej niż Meksyk. Już pojawiają się głosy, że moralnie zajęliśmy trzecie miejsce, ponieważ przegraliśmy z Argentyną i Francją, a więc finalistami mundialu 2022. I za to p. Morawiecki zaoferował sute premie, oczywiście w trosce o człowieka. Wypada sparafrazować jeden z dowcipów Radia Erewań: „Czy to prawda, że dobrą zmianę widać już wyraźnie na horyzoncie? Tak, to prawda. Zgodnie z definicją horyzont oddala się, gdy zbliżamy się do niego, bo to wyimaginowana linia”.

Czytaj też: Smoleński niewybuch. Ziobro, Kaczyński i Macierewicz w tle

Awans za dobre sprawowanie

Rozmówcy Kima byli również żywo zainteresowani człowiekiem, którego ich pobratymiec doświadczył w trakcie swojej wizyty w Warszawie. Usłyszeli, że chociaż i w tej mierze tzw. dobra zmiana nie osiągnęła jeszcze „naszego” poziomu „z dawnych dobrych czasów”, to dobrozmienne osiągnięcia są poważne i dobrze rokują na przyszłość. Wyręczając Kima, podam kilka spektakularnych przykładów. Oto p. Daca, były prezes Wód Polskich, został zdymisjonowany po katastrofie ekologicznej w Odrze, ale całkiem niedawno został zastępcą dyrektora ds. zmian klimatu w Instytucie Ochrony Środowiska – Państwowym Instytucie Badawczym, rządowej jednostce zajmującej się m.in. badaniem odrzańskiej katastrofy.

Nie ma wątpliwości, że p. Daca jest wyjątkowo kompetentny do badania tego, co wydarzyło się w Odrze, zwłaszcza do identyfikacji sprawców tej tragedii. Ponoć p. ministra Moskwa maczała palce w tej promocji.

Tzw. dobra zmiana bardzo rzetelnie służy p. Kurskiemu (Jackowi), skierowanemu do roboty w Banku Światowym. Dobrozmieńcy szczerze przyznają, że jest to nagroda (pensja 1 mln rocznie plus rozmaite bonusy) za dobre sprawowanie w roli prezesa TVP. Nowy bankowy światowiec ma niepodważalne kompetencje, ponieważ niegdyś skończył studia w zakresie handlu zagranicznego. Wraz z żoną ma też niemałe osiągnięcie obyczajowe na swoim koncie, mianowicie równocześnie powiększyli grono dziewic i kawalerów konsystorskich, co zdarza się nawet rzadziej niż nominacje do Banku Światowego.

Pan (Jacek) Kurski został rekomendowany do swej nowej pracy przez p. Glapińskiego, też człowieka tzw. dobrej zmiany, ostatnio wsławionego taką prognozą: „Powiem coś, co denerwuje polityków pewnej części sceny politycznej, media pewnej sceny politycznej – Polska jest na szybkiej drodze, by stać się krajem naprawdę wysoce zamożnym. Ta sytuacja teraz – spowolnienia – nie zmienia faktu, że w ciągu najbliższej dekady przeciętne PKB na głowę mieszkańca – mierzone według siły nabywczej – w Polsce może osiągnąć poziom Francji. Dla każdego Polaka Francja jest krajem bogatym, zamożnym”.

Za takowe rojenia i „efektywną” troskę o bezpieczeństwo finansowe p. Glapiński otrzymał nagrodę Giganci Polska Press, ufundowaną przez koncern prasowy działający pod patronatem byłego wójta Pcimia, czyli p. Obajtka. Innymi eufemistycznymi gigantami zostali m.in. p. Kowalczyk (za wkład w bezpieczeństwo żywnościowe) i p. Błaszczak (za bezpieczeństwo militarne).

Czytaj też: Kurski wchodzi do frakcji banksterów

Prezes palić pozwolił

Inny kawał erewański zadaje pytanie: „Dlaczego jest tak mało dowcipów o zjazdach partii?”. Odpowiedź głosi: „Ponieważ wszystkie są zawarte w tezach zjazdowych”. Fakt, nie ma wielu dowcipów o spotkaniach grupy, której centrala rezyduje przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. To jednak łatwo zrekompensować lekturą rozmaitych produkcji dobrozmieńców. W gruncie rzeczy to, co wyżej zacytowałem, jest zwyczajnie hecne, jak powiada się gwarowo, ale łatwo o kolejne przykłady.

Warto zacytować diatrybę wspomnianego już p. Kalety (dodam tutaj, że Piotra, bo jest jeszcze Sebastian, też wielce zabawny aktywista Zjednoczonej Prawicy) skierowaną do opozycji: „Żeby jednak coś (...) zrozumieć, to trzeba spróbować chociaż trochę myśleć logicznie. Ja wiem, że wy macie permanentny problem z tym myśleniem”. Oto porażające myślowe osiągnięcie p. Kalety: „Wydarzenia, które rozpoczęły atak Sowietów na Ukrainę 24 lutego, pokazały, że świat, że ludzkość nie wyciągnęła lekcji z drugiej wojny światowej, nie wyciągnęła lekcji z tych przerażających sytuacji, które miały miejsce”.

Należy się cieszyć, że autor powyższych słów wyciągnął lekcję, wedle której Sowiety znowu zaistniały na politycznej mapie świata. O ile bajdurzenie p. Kowalczyka o czipowaniu psów można jeszcze wytłumaczyć prymitywizmem w posługiwaniu się koniunktiwem wedle prawideł gramatyki i logiki, o tyle wyczyny p. Kalety (Piotra) są już tylko efektem braku elementarnej wiedzy.

Jak wiadomo, tzw. dobra zmiana ma niejakie opory przed masową instalacją wiatraków jako źródła energii. Rzecz wyjaśnił p. Ardanowski, bezpośredni poprzednik p. Kowalczyka na stanowisku ministra rolnictwa, przekonując: „Zasada jest taka: jeżeli społeczność lokalna sobie nie życzy wiatraka, bo jest przekonana o jego szkodliwości, infradźwiękach, migotaniu cienia, problemach z ptakami, polem magnetycznym, zaśmiecaniem krajobrazu, to po prostu się tego nie robi”. Ta wypowiedź przypomina zalecenie p. Pinkasa, dawniejszego Głównego Inspektora Sanitarnego, aby wkładać lód w majtki dla ostudzenia emocji związanych z epidemią koronawirusa. Po latach autor tych słów jest słusznie z nich dumny, a należy przypuszczać, że duma będzie również rozpierała wnętrze p. Ardanowskiego.

I na koniec tego paragrafu coś z podwórka logiki Prezesa the Best. Zapytany, czy Rosjanie zostali zaskoczeni zdecydowaną postawą Polski i przygotowaniem do odparcia ataku, rzekł: „Wedle mojej wiedzy byli. Choć jak wszyscy dobrze pamiętają, opozycja nam w tej obronie nie pomagała. Mówię najłagodniej, jak potrafię. Sprawiało to niekiedy wrażenie, jakby była po części wciągnięta w ten plan. Ale nie czas i miejsce, by to teraz rozwijać”. Szkoda, że Jego Ekscelencja nie rozwinął, bo to wielce ciekawe, że, jak wszyscy pamiętają, opozycja nie pomagała, chociaż była po części wciągnięta w ten plan. Czy białe jest białe, a czarne – czarne?

Na zakończenie coś z ludowej półki. Pewien mieszkaniec Wejherowa spalał niebezpieczne odpady w piecyku zwanym kozą. Straż miejska wymierzyła mu grzywnę – nie pomogło tłumaczenie, że prezes pozwolił palić wszystkim. Trzeba ukarać owych strażników za sabotaż wobec poczynań tzw. dobrej zmiany w służbie człowiekowi.

Czytaj też: Kociokwik, czyli jak ukatrupiono kompromis w sprawie KPO

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Kasowy horror, czyli kulisy kontroli u filmowców. „Polityka” ujawnia skalę nadużyć

Wyniki kontroli w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich, do których dotarliśmy, oraz kulisy ostatnich wydarzeń w PISF układają się w dramat o filmowym rozmachu.

Violetta Krasnowska
12.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną