Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Z migracyjnej igły widły. Narracja PiS o uchodźcach się nie klei

Grupa uchodźców z dziećmi za zaporą na granicy polsko-białoruskiej. Proszą o azyl i ochronę międzynarodową. 28 maja 2023 r. Grupa uchodźców z dziećmi za zaporą na granicy polsko-białoruskiej. Proszą o azyl i ochronę międzynarodową. 28 maja 2023 r. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
Wymiar oczekiwanej od Polski solidarności wobec problemu migracyjnego jest dzisiaj o wiele mniejszy, a jej okazanie w skali kraju będzie w zasadzie niewidoczne. O ile w ogóle nie zostaniemy z niej zwolnieni.

PiS ma problem z utrzymaniem historii o zagrożeniu migrantami, których Unia chce narzucić nam siłą. Narracja się nie klei z kilku powodów.

Lipiński: PiS sam w strachu chce nas straszyć migrantami. Uda się?

Problem migracyjny na nowo

Po pierwsze, dyskutowane w Unii – choć wciąż nieuchwalone – rozwiązania całkowicie zmieniają unijne podejście do problemu migracyjnego. W odróżnieniu od 2015 r. nie ma mowy o przymusowej relokacji. Bruksela na poważnie potraktowała sprzeciw krajów Europy Środkowej, spośród których Polska, Węgry i Czechy walczyły najmocniej. Ale rozumie też problemy krajów Południa, do których napływa największa liczba przybyszów – nie zostaną one więc pozostawione same sobie, ale solidarność z nimi będzie można okazać w inny sposób niż przyjmowanie uchodźców. Zamiast obowiązkowo przyjmować uchodźców, kraje członkowskie będą mogły zdecydować się na zapłacenie 20 tys. euro za każdą nieprzyjętą zgodnie z unijnym rozdzielnikiem osobę lub też np. na zorganizowanie transportu do kraju pochodzenia dla osób, które nie mają prawa pozostać w Unii. W rozporządzeniu tej trzeciej opcji nie zapisano twardo, co oznacza, że rząd będzie mógł np. proponować w ramach obowiązkowej solidarności wysłanie na zewnętrzne granice Unii własnych pograniczników. Którymi polski rząd się chwali jako najskuteczniejszymi w Unii.

Czytaj także: Ciała na polskiej granicy. Z piekła do piekła: nie przeżyli tej wędrówki

Walka z problemem na i poza granicami Unii

Po drugie, skala problemu jest dziś inna i mało jest prawdopodobne, by doszło do powtórki kryzysu migracyjnego z 2015 czy 2016 r. O ile wówczas w Unii dominowało przekonanie o potrzebie udzielenia schronienia ludziom „nieregularnie” przekraczającym granice Europy, o tyle dzisiaj większość krajów uznaje to za problem, na którym żerują mafie przemytników i które prowadzą do tragedii takich jak ta, gdy dwa tygodnie temu u greckich wybrzeży zatonęła przerdzewiała łódź rybacka z kilkuset osobami na pokładzie. Dlatego Unia chce w pierwszej kolejności walczyć z problemem na i poza unijnymi granicami. Próbuje przekonać kraje sąsiedzkie do walki z nielegalnym procederem, a państwa, z których pochodzą przybysze – do przyjmowania ich z powrotem. Stąd też dyskutowany wymiar solidarności, jaką kraje mają okazywać, znacząco się zmniejszył. 8 czerwca kraje członkowskie zgodziły się, by liczba podlegających relokacji osób wyniosła minimalnie 30 tys. rocznie (co oznacza, że Polska przyjmowałaby ok.2 tys. osób). To mało, biorąc pod uwagę, że obowiązkowa relokacja z 2015 r. zakładała 160 tys. osób. Liczba ta może jednak wzrosnąć, o czym co roku będzie decydować Komisja Europejska na podstawie danych o nieregularnych przekroczeniach granic zewnętrznych Unii. To spore uprawnienia, ale Bruksela będzie korzystać z nich ostrożnie – windowanie skali obowiązków nakładanych na kraje członkowskie nie jest bowiem szczególnie popularne.

Czytaj także: Migranci płyną do Europy. PiS straszy bez sensu, to ich jedyny pomysł

Ustępstwa dla Polski

Po trzecie, Polska będzie mogła skorzystać z odstępstw, bo sama stała się krajem frontowym. I nie chodzi tylko o wysiedleńców z Ukrainy, chociaż możliwość powołania się na nich znalazła się w przepisach zatwierdzonych przez kraje członkowskie w Radzie Unii 8 czerwca. Mówiąc precyzyjnie, chodzi o osoby objęte ochroną tymczasową – innym systemem unijnego wsparcia dla obywateli krajów trzecich, który uruchomiono do tej pory jedynie dla Ukraińców. Ale ochrona tymczasowa może obowiązywać maksymalnie trzy lata, a więc w przypadku Ukrainy do marca 2025 r. To, czy Unia zdecyduje się wówczas na ponowne objęcie nią Ukraińców, będzie zależało od tego, jak dalej potoczy się wojna. Możliwe, że gdy przepisy paktu migracyjnego zaczną obowiązywać – co stanie się najprawdopodobniej w 2026 r. – na szczęście dla Polski i Ukrainy to nie będzie już argument. Natomiast Warszawa będzie mogła wnioskować o zwolnienie z partycypowania w unijnej solidarności względem krajów Południa, powołując się na sytuację na granicy z Białorusią, przez którą wiedzie nowy, sponsorowany przez reżim Aleksandra Łukaszenki szlak migracyjny. Nie jest on tak często uczęszczany jak szlaki przez Morze Śródziemne – według danych Frontexu od początku roku przez granicę polsko-białoruską przeprawiło się nieregularnie ponad 2 tys. osób, z czego 1,6 tys. to byli Ukraińcy (pozostali to Syryjczycy, Afgańczycy, Irakijczycy i Irańczycy), podczas gdy tylko przez odcinek Morza Śródziemnego wiodący do Włoch przeprawiło się 50 tys. ludzi. Ale oceniając wniosek kraju o zwolnienie z odpowiedzialności, Komisja Europejska będzie też brać pod uwagę „przypadki instrumentalnego traktowania migrantów”, a więc sytuację na granicy polsko-białoruskiej.

Hartman: Tu chodzi o ludzkie życie. Kaczyński musi zrobić wyłom w murze na granicy

„Niewidoczna” solidarność

Wymiar oczekiwanej od Polski solidarności jest dzisiaj o wiele mniejszy, a jej okazanie w skali kraju będzie w zasadzie niewidoczne. Ale w zapowiedzianym przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego referendum na temat przyjmowania migrantów zgrzyta też jeszcze jedno. Polska miałaby bowiem decydować o tym, czy chce być solidarna z resztą Europy w momencie toczącej się za naszą granicą wojny, w którą zarówno Unia jako całość, jak i poszczególne kraje zaangażowały się na bezprecedensową skalę. Wśród wielkich przyjaciół Ukrainy jest Giorgia Meloni, premierka Włoch i sojuszniczka polskiego obozu rządzącego, której największym problemem w domu jest właśnie migracja. Okazywanie pogardy największym sojusznikom nie brzmi więc jak droga do sukcesu.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną