Rządowy samolot wyleciał z Okęcia o godz. 10:02, pół godziny później niż zaplanowano. Na pokładzie prócz premiera Mateusza Morawieckiego było tylko trzech pasażerów. Wśród nich Michał Dworczyk, były szef kancelarii Morawieckiego, już wcześniej przyłapywany na wykorzystywaniu rządowych maszyn do partyjnych celów.
Lot trwał 37 min. Na płycie lotniska we Wrocławiu na premiera i jego towarzyszy czekały limuzyny, które zabrały ich do Bogatyni na przedwyborczą konwencję PiS. Na wydarzeniu byli obecni szefowie wszystkich partii Zjednoczonej Prawicy oraz wielu ministrów rządu. Większość z nich, m.in. Jarosław Kaczyński i marszałek Sejmu Elżbieta Witek, przyjechała na nie samochodami. Słusznie, bo obecność na partyjnej imprezie nie miała nic wspólnego z wykonywaniem funkcji państwowych, a rządowy embraer E175LR jest zarezerwowany właśnie dla takich. Premier Mateusz Morawiecki o tym wiedział. Ale się nie przejął.
Czytaj też: PiS już bez wstydu rozdaje i bierze miliony. Żołnierze Kaczyńskiego idą na szaber
Air PiS
O podróży Morawieckiego i Dworczyka na partyjne spotkanie napisał we wtorek Onet. Kancelaria premiera zignorowała pytania portalu o szczegóły lotu. Najwidoczniej uznali, że kolejna „afera samolotowa” na nikim nie zrobi wrażenia.
Przypomnijmy: w 2019 r. ujawniono proceder wykorzystywania rządowych samolotów do celów prywatnych. Głównym bohaterem był wtedy ówczesny marszałek Sejmu Marek Kuchciński, który wykonał niemal sto lotów na trasie Warszawa–Rzeszów, naciągając budżet państwa na ponad 4 mln zł.