Powołanie członków do „komisji rosyjskiej” na półtora miesiąca przed wyborami to nawet nie populizm. To parodia populizmu. A najlepsze jest jedno z uzasadnień, jakie można usłyszeć: że to na złość opozycji, która wyśmiewała PiS, że się cofnął. Więc prezes Jarosław Kaczyński ogłosił na jakimś kolejnym pikniku niby-niewyborczym: „Nie cofniemy się!”. I będziemy mieć komisję ds. badania wpływów rosyjskich, powołaną na ostatnim planowanym w tej kadencji posiedzeniu Sejmu wyłącznie z tzw. przyczyn wizerunkowych.
Czytaj też: Komisją w Tuska. Totalna i niekonstytucyjna hucpa
Uposażenia sekretarzy stanu dla dziewięciu facetów
A to nie wszystko. Jak doniosła „Rzeczpospolita”, skład tej komisji ma być prowokacyjny, żeby pokazać, iż PiS opozycji i oczywiście Brukseli się nie boi. Efekt propagandowy – to całe uzasadnienie powołania dziewięciu facetów (ten brak parytetu płci też pokazuje, gdzie PiS ma zasadę równego traktowania w życiu publicznym), którzy dostaną uposażenie sekretarzy stanu. Dobre pieniądze za nicnierobienie – bo teraz, tuż przed wyborami, nic zrobić nie zdążą, a w powyborczym zamieszaniu nikt nie będzie miał głowy do zajmowania się „rosyjskimi wpływami”. Ale kto bogatemu zabroni?
Skład komisji ma być zaś jakimś rodzajem triumfu nad opozycją. Wszyscy są z jednej ideologicznej szuflady, z politycznego otoczenia bądź prezydenta, bądź rządu PiS. Sławomir Cenckiewicz i Andrzej Zybertowicz mają działać jak płachta na byka wobec opozycji i prowokować Komisję Europejską, która