Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wąsik i Kamiński, „chuligani” polityczni. PiS po angielsku apeluje do świata. Efekty są paradne

Wizerunki Michała Kamińskiego i Macieja Wąsika w Sejmie Wizerunki Michała Kamińskiego i Macieja Wąsika w Sejmie Adam Chełstowski / Forum
Porównywanie Kamińskiego i Wąsika z tym, czego już doświadczyli (doświadczają i będą doświadczać, niewykluczone, że do końca swoich dni) Nawalny i Poczobut, jest wyjątkowo nie na miejscu, a nawet wręcz obrzydliwe.

Rzecz działa się w 1976 r. na lotnisku w Paryżu. Luis Corvalán, sekretarz generalny Chilijskiej Partii Komunistycznej, został uwięziony po zamachu stanu Pinocheta w 1973 r. ZSRR starał się o jego uwolnienie – w końcu został wymieniony na Władimira Bukowskiego, znanego dysydenta radzieckiego (o polskich korzeniach), który spędził 12 lat w więzieniach w kraju „zwycięskiego” komunizmu. Był sądzony za różne protesty polityczne. W ZSRR było tak, że normalny człowiek nie mógł protestować przeciw władzy radzieckiej, a ktoś, kto tak robił, bywał uznawany za zaburzonego i/lub chuligana. Stąd po Moskwie krążyła czastuszka: „pomieniali guligana na Luisa Korwalana” (pomijam dalszą część utworu, żeby nie być narażonym na zarzut rozpowszechniania politycznej pornografii).

Pomijając rozmaite anegdotyczne aspekty politycznej transakcji między Pinochetem a Breżniewem (ówczesnym sekretarzem Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego), zarówno chilijski komunista, jak i radziecki dysydent byli typowymi więźniami politycznymi w swoich krajach. Nie przynoszono im telewizorów do celi, nie zostali aresztowani w pałacach prezydenckich i nic nie wiadomo o demonstracjach przed więzieniami, w których ich trzymano. Bukowski i Corvalán i tak mieli szczęście, że Pinochet i Breżniew doszli do porozumienia; wielu innych „chuliganów” (więźniów) politycznych w Chile i ZSRR cierpiało (niektórzy nie przeżyli pobytu w koloniach karnych i podobnych miejscach) w milczeniu i z dala od medialnego zainteresowania.

Dzisiaj rosyjscy i białoruscy dysydenci, tacy jak Aleksiej Nawalny czy Andrzej Poczobut, są co prawda dość szeroko znani opinii publicznej, ale ich los jest równie tragiczny jak ofiar dawnych reżimów totalitarnych. Mają raczej podobnie iluzoryczne szanse powrotu na wolność i do normalnego życia. Dlatego trzeba z niejaką ostrożnością traktować eksklamacje, że taka lub inna osoba skazana i osadzona w więzieniu jest więźniem politycznym.

Nawalny, Poczobut, Wąsik, Kamiński...

Pisięta opowiadają, że p. Kamiński i p. Wąsik są właśnie więźniami politycznymi reżimu Tuska i mogą być zasadnie porównywani do Nawalnego i Poczobuta (pomijam Micheila Saakaszwilego, byłego prezydenta Gruzji, który też jest czasem wymieniany w tym gronie). Takie zestawienia figurują na stosownych banerach trzymanych przez demonstrantów w obronie obu rodzimych „więźniów politycznych”. Pojawiają się też eksklamacje, że p. Kamiński i p. Wąsik są podobni żołnierzom wyklętym i zasługują, aby stosować do nich hasło „Cześć i chwała bohaterom” czy następującą konstatację (fragment apelu grupy działaczy opozycji antykomunistycznej w PRL): „Nie chcemy w Polsce ani więźniów politycznych, ani tym bardziej ofiar, których tak wiele miał na sumieniu komunistyczny reżim, dlatego apelujemy o natychmiastowe uwolnienie więzionych parlamentarzystów”.

Można zrozumieć troskę (byłej już) władzy i jej zwolenników o dobrostan (w tym wolność) p. Mariusza i p. Macieja, dwóch prominentnych postaci ekipy rządzącej w Polsce do 15 października 2023 r. (w praktyce nieco dłużej). Nie zaprzeczam, że sytuacja prawna związana z ich uwięzieniem dopuszcza rozmaite interpretacje. Zajmowałem się tą kwestią w poprzednich felietonach i dalej utrzymuję, że wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z 20 grudnia 2023, skazujący p. Kamińskiego i p. Wąsika na dwa lata więzienia i zakaz pełnienia funkcji publicznych przez pięć lat, jest prawomocny, a to znaczy, że stracili mandaty (i immunitety) parlamentarne. Zauważę (a raczej przypomnę) tylko, że p. Duda, wszczynając procedurę ułaskawieniową w trybie kodeksu postępowania karnego, uznał tym samym prawomocność orzeczenia. A sam jest jednym z głównych protagonistów tezy, że obaj uwięzieni przez reżim „koalicji 13 grudnia” są niewinni dzięki jego aktywności w zakresie stosowania prawa łaski.

Skromne progi Putina i Łukaszenki

Jakby nie było z aspektem prawnym całej sprawy, porównywanie p. Kamińskiego i p. Wąsika z tym, czego już doświadczyli (dalej doświadczają i będą doświadczać, niewykluczone, że do końca swoich dni) Nawalny i Poczobut, jest wyjątkowo nie na miejscu, a nawet wręcz obrzydliwe. Byłoby znacznie bardziej zasadne, gdyby pisięta i ich zwolennicy, miast paradować przed zakładami karnymi w Radomiu i Przytułach Starych z plakietkami ozdobionymi „niezłomnymi” obliczami „bohaterów, którym cześć i chwała”, udali się pod ambasady Białorusi i Federacji Rosyjskiej w Warszawie i wzywali do uwolnienia Nawalnego i Poczobuta.

Mogliby również demonstrować w Mińsku czy Moskwie i wezwać p. Łukaszenkę i p. Putina, aby skorzystali z doświadczeń p. Dudy i ugościli obu więzionych w swoich skromnych prezydenckich progach. Przypuszczalnie zostaliby uznani za „psychicznych” chuliganów, co w konsekwencji mogłoby dać im możliwość przekonania się na własnej skórze o losie prawdziwych, a nie udawanych więźniów politycznych.

Kontynuując ten wątek: niech p. Gądecki napisze do Nawalnego i Poczobuta to, co napisał do p. Kamińskiego i p. Wąsika, tj.: „W pełni rozumiem przyczyny podjęcia tak dramatycznej formy protestu. Protest głodowy jest formą wyrażenia sprzeciwu wobec działań władzy, odbieranych przez Panów jako radykalnie niesprawiedliwych, oraz jako potencjalnie skuteczny środek służący zwróceniu uwagi ludzi kierujących się w życiu sumieniem”. Czyżby miał zamiar zwrócić się do stosownych władz w stolicach Białorusi i Rosji z wnioskiem, aby mógł osobiście doręczyć ten list adresatom i w ten sposób dokonać interwencji humanitarnej na rzecz obu więzionych dysydentów?

A do Poczobuta, w końcu Polaka z pochodzenia, mógłby skierować końcowe przesłanie zawierające prawdziwie patriotyczną duszpasterską troskę: „życie Pana [w oryginale „każdego z Panów”] ma wartość dla naszej wspólnej ojczyzny i może przyczynić się do tego, by czynić ją bardziej sprawiedliwą”.

Jak walka PiS z korupcją wyglądała

Panowie Kamiński i Wąsik twierdzą, że są niewinni i zostali skazani za walkę z korupcją. To dokładnie taka sama prawda jak twierdzenie władz radzieckich, że Bukowski został uwięziony za chuligaństwo. Pan Kamiński miał napisać z więzienia: „Podły reżim Tuska nie jest w stanie nas złamać. Damy radę. Zwyciężymy. Razem obronimy Polskę!”. Już raz bronił (wespół zespół z p. Wąsikiem) i nie bardzo im wyszło.

Warto przypomnieć kontekst „walki z korupcją” prowadzonej przez tych, którzy teraz „dają radę”. Wybory parlamentarne w 2005 r. zakończyły się zwycięstwem PiS, ale z niewielką przewagą nad PO. Rozpoczęły się rozmowy dotyczące utworzenia tzw. POPiS, bez powodzenia. Pan Kaczyński rozpoczął poszukiwanie nowych sojuszników i w końcu powstała koalicja PiS-LPR-Samoobrona, od początku chybotliwa, by tak rzec. Rozpoczęły się więc manewry zmierzające do przejęcia posłów Samoobrony.

Pan Mojżeszowicz i p. Lipiński, emisariusze p. Kaczyńskiego, nakłaniali (czytaj: próbowali skorumpować) p. Beger, aby przeszła do PiS, ale ta ich nagrała i wybuchł skandal. Mimo to p. Lepper (lider Samoobrony) pozostał w koalicji. W 2006 r. utworzono Centralne Biuro Antykorupcyjne, któremu szefował p. Kamiński, a p. Wąsik znalazł zatrudnienie w tej instytucji jako zastępca kierownika.

W 2007 r. p. Lepper został zdymisjonowany na wniosek p. Kaczyńskiego i oskarżony o korupcję przez CBA. W 2009 r. p. Kamińskiemu i p. Wąsikowi postawiono zarzuty przekroczenia uprawnień (czytaj: podjęcia czynności operacyjnych polegających na świadomym konstruowaniu afery, m.in. przez fałszowanie dokumentów) – w 2015 zostali skazani (nieprawomocnie) przez Sąd Rejonowy w Warszawie, a w 2023 prawomocnie przez Sąd Okręgowy (wiele działo się w latach 2015–23, ale zakładam, że są to rzeczy znane).

„Gdzie jest dzisiaj PSL?”

To, że p. Kamiński i p. Wąsik przekroczyli uprawnienia, nie budzi wątpliwości – świadczą o tym akta procesowe i relacje innych osób, np. p. Ryby, współpracownika p. Leppera i jednego z oskarżonych w aferze gruntowej. Napisał on list do p. Dudy wyjaśniający szereg aspektów całej sprawy. Nawet jeśli uznać, że nie jest wiarygodny, bo uciekł za granicę z obawy przed odpowiedzialnością karną, jego relacja nie powinna być ignorowana.

Nie zamierzam bronić p. Leppera i nie wykluczam, że CBA miało powody, aby zająć się liderem Samoobrony. Nawet gdyby były jakieś przesłanki, by podejrzewać przekupstwo w związku z tzw. aferą gruntową, to nie usprawiedliwia przekroczenia uprawnień, a skoro tak, to stwierdzenie: „Zostaliśmy skazani za walkę z korupcją”, jest całkowicie absurdalne. Kamiński i Wąsik są przestępcami w sensie prawa karnego i ich ewentualne sukcesy w walce z przestępczością nie mogą usprawiedliwiać nielegalnych metod prowadzenia działań operacyjnych i nie czynią z nich bohaterów, „którym cześć i chwała”.

Podałem szerszy kontekst całej sprawy, ponieważ nie jest wykluczone, że chodziło nie tyle o samą aferę, ile o rozbicie Samoobrony. To jasne, że strategia p. Kaczyńskiego polega na próbach (czasem skutecznych, czasem nie) przejmowania posłów z innych ugrupowań. Tak było w przypadku Samoobrony i Porozumienia Gowina i tak jest obecnie w przypadku PSL. Niemal każda dyskusja polityczna zawiera wezwanie ze strony pisiąt, aby ludowcy (niekiedy także parlamentarzyści Trzeciej Drogi) zreflektowali się i zasilili szeregi PiS. Wyraźnie na to wskazuje niedawne wystąpienie p. Dudy: „Bo wiecie państwo znakomicie, że [Witos] właśnie m.in. dlatego odszedł z PSL i założył PSL Piast – sprzeciwiał się słabości i skorumpowaniu władz ówczesnej partii. Bo wiedział, jak tego typu zjawiska żrą i niszczą państwo. I że trzeba je piętnować z całą mocą. Gdzie jest dzisiaj PSL? Uczestniczy w rządzącej koalicji, która zamyka posłów do więzienia”.

W komentarzu do niedawnego Światowego Forum Ekonomicznego ktoś stwierdził, że Duda jest człowiekiem dnia wczorajszego i nie należy zakładać, że przemawia w imieniu Polski. Słuszna diagnoza.

Po angielsku piszą do świata

Pisięta propagują to, że w Polsce są więźniowie polityczni, także na forum międzynarodowym. Pan Duda żalił się w Davos w tej materii, p. Morawiecki wygłosił po angielsku oświadczenie: „Apeluję do demokratycznej społeczności Zachodu, by nie przyglądała się biernie temu, co dzieje się dziś w Polsce”. Ciekawe, na czym miałoby polegać czynne przyglądanie się. TV Republika zainicjowała tzw. wielką akcję Strefy Wolnego Słowa, tj. wysyłanie listów w języku angielskim do europosłów, komisarzy UE, organizacji międzynarodowych i redakcji popularnych tytułów prasowych w krajach UE i USA, powiadamiających o zagrożeniu demokracji i praw człowieka w Polsce.

Oto fragmenty (po polsku): „Pierwszą decyzją nowego rządu było siłowe przejęcie mediów publicznych. (...) Wyznaczone przez rząd osoby wyłączyły sygnał głównej telewizji informacyjnej, a przy pomocy wynajętych pracowników prywatnych firm ochroniarskich siłą usunięto legalne zarządy mediów. (...) Setki dziennikarzy nie mogą podjąć pracy, a dziesiątki z nich już zwolniono. Zaplecze obozu władzy organizuje też nagonki na te media prywatne, które krytycznie patrzą na jej działania. Stosuje się tu znany z autorytarnych reżimów mechanizm pomówień i zastraszania. Na początku roku policja wtargnęła do Pałacu Prezydenckiego, aresztując bez wiedzy i zgody prezydenta dwóch posłów prześladowanych za walkę z korupcją. Obaj podjęli głodówkę, ich życie jest zagrożone. (...) Znaczna część prokuratorów i sędziów odmawia poddania się naciskom nowej władzy i w związku z tym następują kolejne akty bezprawia. Dokonano całkowicie niezgodnego z ustawą pozbawienia władzy kierownictwa prokuratury. Rękami ministra sprawiedliwości próbuje się blokować działania niezależnych prokuratorów starających się wyjaśniać zarzuty wobec nowej władzy. Istnieją poważne sygnały o zastraszaniu też prywatnego biznesu, który mógłby wiązać się z inicjatywami nieprzychylnymi rządowi. Dla wielu ludzi w Polsce i na świecie jest szokiem, że politycy, którzy szli do władzy z hasłami poprawy polskiej demokracji i przywracania praworządności, wprowadzają standardy przypominające te, które widzimy dzisiaj na Białorusi lub w Rosji”.

Paradne są te wymysły o użyciu siły w przejmowaniu mediów, setkach dziennikarzy itd., nagonkach na media prywatne (pewnie chodzi o TV Republika), wtargnięciu do Pałacu (nie jest to miejsce eksterytorialne), prześladowaniach posłów za walkę z korupcją, odmawianiu przez znaczną (jak znaczną?) część sędziów, niezgodnym z ustawą pozbawianiu, zastraszaniu prywatnego biznesu czy standardach białorusko-rosyjskich. To wszystko jest tak prawdziwe jak informacja, że w tzw. marszu tzw. wolnych Polaków uczestniczyło 300 tys. osób.

Czarnek zaprasza Muska

Odezwał się również p. Przemko z Czarnkowa, czyli podkanclerzy nowogrodzki. Napisał do p. Elona Muska (był w Polsce): „right after the Auschwitz visit, we invite you to on behalf of Free Poles to Radom and Ostrołęka prisons, where Polish members of parlament are hold in captive. This is the first time since 1989 that we have political prisoners in Poland. Let the world hear how the new government coalition is breaking the law at every step just in one month after taking the power. There is an ongoing attack on the Polish media, courts and broadly understood freedom”.

Pan Czarnek chyba skorzystał z automatycznego tłumacza i wyszło mu np., że po wizycie w Auschwitz zaprosi (w pluralis majestaticus) p. Muska do więzień w Radomiu i Ostrołęce. Pan Józefiak, poseł KO i anglista z wykształcenia, tak to skomentował: „Dziękuję za edytowanie pisowni, jednak strona bierna, czas perfect, czas continuous, przyimki oraz frazy do poprawy. Piszę serio – polecam się na przyszłość. W końcu reprezentujemy Polskę na zewnątrz”.

Może właściwsze byłoby przypomnienie starego dowcipu: „Sołtys pewien sporo płacił na nauki syna w Krakowie, ale pieniądze szły na próżno, bo pan student więcej przebywał tam, gdzie szklankami dzwonią, aniżeli w kolegium. Gdy mu pieniążków nie stało, powędrował do ojca, aby mu dał; nie bardzo się ojcu chciało, bo już niemało łożył. Ojciec kładł gnój na wóz, a synaczek dziwował się, w drzwiach stojąc. Zawołał go ojciec: synu, przyjdź tutaj. Pyta, jak są po łacinie widły. Syn rzecze: vidlatus. A gnój? Gnojatus. A wóz? Vozatus. Rozgniewał się ojciec i mówi: potrafię i ja taką łacinę, która jest u ciebie, ale chyba uczyłeś się poza szkołą. Weź vidlatus w rękatus, nakładaj gnojatus na vozatus, niechajże już vidlatus będzie twój piórgatus, pieniędzy nie trać”. Na szczęście edukacja à la p. Czarnek is over.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną