Widziałem dziś w kalendarzu jakieś skomplikowane święto, o co chodzi? – zapytał mnie znajomy Holender, mieszkający w Warszawie nauczyciel angielskiego. Odpowiedziałem najkrócej, jak umiem: od kilku lat 24 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Dzieje się tak z kilku powodów. Chodziło o upamiętnienie bohaterów, którzy pod groźbą kary śmierci pomagali ukrywającym się Żydom w czasie II wojny światowej. Ale nie tylko o to. Inicjatywa święta współgrała z polityką historyczną PiS. Politycy tej partii chcieli, po pierwsze, stworzyć wizerunek Polaków jako niewinnych ofiar wojny, jednocześnie jako szlachetnego, miłosiernego i sprawiedliwego narodu. Po drugie, chcieli zaprzeczyć polskiemu antysemityzmowi. Po trzecie, kontynuować antyniemiecką retorykę. W rzeczywistości więc, próbując kreować ogólny obraz narodu, politycy PiS budowali mit. I wprawdzie zawiera on ziarna prawdy – ale opakowane w polityczne kłamstwa. Albo przemilczenia.
Nie jest to dziwne: upamiętniać osoby ratujące zamiast tych, którzy zginęli? – zapytał holenderski nauczyciel. Też prawda – bo czy pamiętamy ich nazwiska, tak jak pamiętamy nazwisko Ulma?
Ulmowie na sztandarach
Obecnie, gdy rządy PiS odeszły do przeszłości, zarysowaną powyżej politykę historyczną prowadzi jeszcze prezydent Andrzej Duda, zresztą inicjator święta 24 marca. Gdy tłumaczyłem to Holendrowi, Duda miał właśnie nadać imię rodziny Ulmów lotnisku w Rzeszowie-Jasionce, odtąd, jak mówił, Ulma Airport albo U Airport. 24 marca 1944 r. rodzina Ulmów została zamordowana wraz z ukrywanymi w ich domu Żydami przez niemieckich żandarmów i policjantów.