Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Po głosowaniu w sprawie aborcji. Koalicja na jednym wózku: fenomen 15 października może się nie powtórzyć

Prezes PSL próbuje dzierżyć „konserwatywną kotwicę”, tyle że podtapia nią całą koalicję rządzącą, od której wyborcy oczekują zmiany, a nie uklepywania pisowskiego porządku. Na zdjęciu: Donald Tusk i Władysław Kosiniak-Kamysz, 8 lipca 2024 r. Prezes PSL próbuje dzierżyć „konserwatywną kotwicę”, tyle że podtapia nią całą koalicję rządzącą, od której wyborcy oczekują zmiany, a nie uklepywania pisowskiego porządku. Na zdjęciu: Donald Tusk i Władysław Kosiniak-Kamysz, 8 lipca 2024 r. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Przegranie głosowania w sprawie aborcji może mieć dla obozu rządzącego dalekosiężne skutki. Bo polityka to system naczyń połączonych. Jak przekonywać teraz, że hamulcowym wszelkich ważnych zmian jest pisowski prezydent, że potrzebny jest jeszcze jeden ogromny wyborczy wysiłek?

To miało być symboliczne głosowanie. Nikt się przecież nie łudził, że Andrzej Duda podpisze ustawę dekryminalizującą pomoc w aborcji. Chodziło jednak o gest: sygnał dla kobiet, które za rządów PiS wychodziły w czarnych protestach na ulice, a 15 października 2023 r. tłumnie ruszyły do lokali wyborczych, aby odsunąć władzę, która deptała ich podmiotowość i sprowadzała je do roli inkubatorów „życia poczętego”. Na tę zmianę wystarczająco długo już czekały.

Koalicja rządząca miała udowodnić, że rzeczywiście chce skończyć z „piekłem kobiet”. Że mimo konserwatywnego sznytu Trzeciej Drogi jest w stanie wypracować kompromis (wszak projekt tzw. ustawy ratunkowej autorstwa Lewicy na etapie komisji okrojono tak, aby był strawny dla koalicjantów z TD). Ustawa miała trafić na biurko prezydenta. I to na niego miała spaść odpowiedzialność za brak przepisów dających kobietom i ich bliskim minimum bezpieczeństwa.

Tak się jednak nie stanie. Za uchwaleniem ustawy było 215 posłów, przeciw – 218. Nie głosowały 23 osoby, a dwie wstrzymały się od głosu. Przypomnijmy: większość sejmowa liczy obecnie 246 posłów. Jednak 24 parlamentarzystów PSL było przeciw – w tym prezes ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz, wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski, szef klubu PSL Krzysztof Paszyk, a także wiceministra kultury Bożena Żelazowska oraz Urszula Nowogórska, członkini prezydium komisji ds. projektów o przerywaniu ciąży („za” były jedynie: Urszula Pasławska, Agnieszka Kłopotek, Magdalena Sroka oraz Jolanta Zięba-Gzik).

Reklama