Targi uzbrojenia w Kielcach. Europa wraca, Polska się chwali, wszyscy mają problem z amunicją
Pierwsze wrażenie z 32. edycji targów obronnych MSPO w Kielcach jest takie: gdzie się podziali Amerykanie? Gdzieś zniknęły czołgi Abrams i wozy bojowe Bradley w charakterystycznym pustynnym, a nawet zielonym malowaniu. Nie ma co szukać amerykańskich śmigłowców Apacz i Chinook, które wyglądem i wielkością dominowały w scenerii wystawy zewnętrznej i robiły tyle szumu, przylatując. Owszem, jest Black Hawk, ale on jest nasz, bo przecież z Mielca. Wygląda tak, jakby Amerykanie, po zapewnieniu sobie kluczowych kontraktów z Polski, nagle zniknęli.
Wrażenie to zmienia się po wejściu do pawilonów wystawowych, gdzie amerykańskich firm jest bardzo dużo i chyba nawet więcej niż na poprzednich targach. Ale koncentrują się na nowych i kontynuowanych kampaniach handlowych, czyli zabieganiu o kolejne kontrakty (najbardziej o zamówienie samolotów F-15EX) poprzez spotkania, briefingi i konferencje, a nie na pokazywaniu publiczności swojego sprzętu. Paradoksem, być może znamiennym, jest to, że miejsce Abramsów na parkingu zajął nowy niemiecki leopard i Lynx – zmodernizowany czołg i wóz bojowy piechoty, po raz pierwszy w Polsce pokazywane w charakterystycznym „minecraftowym” pikselowym kamuflażu.
Czytaj też: Polska zatyka dziurę w niebie
Czym pod wodę
W ogóle widać, że europejskie firmy jakby z większą śmiałością wróciły do Kielc.