Ostentacyjna, nieprzyzwoita służalczość PiS wobec Donalda Trumpa i jego ekipy przybiera już kształty groteskowe i chwilami zaczyna bardziej przerażać, niż śmieszyć. Widać to szczególnie przy okazji niedawnej burzy w szklance wody – słynnej wymiany uprzejmości między Elonem Muskiem, Markiem Rubio i Radosławem Sikorskim.
W akcie jakiegoś ostatecznego odrzucenia wszelkich obyczajów i zasad rządzących dyplomacją nieformalny współwładca Ameryki Elon Musk zelżył ministra spraw zagranicznych RP Radosława Sikorskiego, pisząc do niego na X: „Bądź cicho, mały człowieku!” – gdy ten przypomniał, że należące do Muska systemy komunikacji Starlink działają w Ukrainie w ramach opłacanego przez Polskę abonamentu.
Natychmiast poparł go amerykański sekretarz stanu Marco Rubio (prywatnie rywal Muska o względy Trumpa), polecając swojemu polskiemu odpowiednikowi, aby „lepiej podziękował, bo gdyby nie satelity Muska, Rosja stałaby już u polskich granic”. I tak oto świat dowiedział się, że pomoc Muska dla Ukrainy jest płatna, i to w dodatku częściowo z polskiej kieszeni. Ciekawe.
Marna strategia PiS
Później Elon Musk był łaskaw dodać, że Sikorski to „marionetka Sorosa”. W normalnym świecie dyplomacji takie bezceremonialne publiczne utarczki się po prostu nie zdarzają – w każdym razie pomiędzy politykami i dyplomatami krajów niebędących w stanie wojny.
Ale oto rządząca niedawno naszym krajem partia, zamiast oburzyć się na ewidentne chamstwo, gorliwie swoim amerykańskim autorytetom przytaknęła.