Zapiski kampanijne, część 12. Ostrzeżenie dla Trzaskowskiego. I tylko jedno pocieszenie
To były dni debat, debat o debatach i debat o debatach o debatach. Najważniejsza z nich – z racji na udział Rafała Trzaskowskiego i jego pierwsze bezpośrednie starcie z Karolem Nawrockim, zasięg w internecie oraz oglądalność – odbyła się w piątek wieczorem w Końskich.
Zaczęła się z dużym opóźnieniem, prowadzona była chaotycznie, dziennikarze zapominali o regułach przez siebie ustanowionych, rozmowa trwała prawie trzy godziny, zabrakło m.in. Sławomira Mentzena i Adriana Zandberga – ale jak to się oglądało! Każdy ma swoich faworytów, różne były oceny kandydatów, ale ja nie o tym.
Czytaj też: Sprawdźmy: suwerenność i bezpieczeństwo według PiS i Konfy
Na jakich serwetkach powstał ten plan
Ja o tym, że jakimś cudem sztab Trzaskowskiego własną ciężką pracą doprowadził do sytuacji, która dla Trzaskowskiego jest scenariuszem najgorszym, a dla reszty stawki – najlepszym. Kampania szła dobrze, przewaga w sondażach była wysoka, konkurenci koalicyjni słabowali; z punktu widzenia prezydenta Warszawy wszystko było w jak najlepszym porządku. I nagle zapadła decyzja, że tak dalej być nie może, że trzeba zrobić coś szalonego.
Stąd pomysł – chyba najgrubszy błąd sztabu KO – żeby wyzwać na pojedynek Nawrockiego; miejscem akcji miały być przesławne Końskie, a debatę miały transmitować TVP, TVN i Polsat. Na tym etapie – i na serwetkach, na których ten plan powstał – nie wyglądało to jeszcze najgorzej. Nawrocki mógł albo zgodzić się na warunki Trzaskowskiego (i prawdopodobnie przegrać) albo je odrzucić (i wyjść na tchórza).
Ale plan błyskawicznie się posypał, przegrywając z realiami kampanii.