Aborcja, związki partnerskie. Czy oni to jeszcze dowiozą? W koalicji teraz spór o rozwody
Jeszcze nie tym razem. Społeczna fala poparcia dla uwspółcześnienia i ucywilizowania prawa aborcyjnego i obejmującego pary jednopłciowe odbiła się od ostrych skał polskiego Sejmu. Mówić można wiele, ale wszystko prowadzi do jednej konkluzji – rząd wybrany w 2023 r. nie poradził sobie ze spełnieniem dwóch kluczowych obietnic. Ktoś powie, że ceny energii, bezpieczeństwo i wybory prezydenckie były ważniejsze. Nie będę z tym polemizował, ale walka o Pałac została spektakularnie położona, zmienne koszty życia są stałą wymówką, a w zakresie bezpieczeństwa wszyscy prześcigają się w pomysłach na nowe kontrakty i wyciągane z kapelusza miliardy. Tymczasem rząd musi realizować wiele zadań równolegle. Im ich więcej, tym bardziej rozkłada się uwaga i emocje społeczne. Ta szansa została zaprzepaszczona.
Rozmiękczanie twardogłowych
Najprościej jest z aborcją – nie ma i nie będzie. Tu sprawa jest jasna. Po wiosennej burzy w ubiegłym roku prace utknęły w komisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw dotyczących prawa do przerywania ciąży (w skrócie: NPC). Jej powstaniu i przepchnięciu wszystkich propozycji przez pierwsze czytanie towarzyszyły olbrzymie emocje zwolenników i przeciwników. Finalnie zasiadające w komisji posłanki otrzymały cztery obronione projekty: trzy dotyczące przerywania ciąży (KO, Lewica, Trzecia Droga) oraz jeden dotyczący depenalizacji (Lewica).
I tyle je widzieliśmy. W lipcu 2024 r. komisję opuścił projekt dekryminalizacji aborcji, który poniósł porażkę w Sejmie. Kartę do głosowania wyciągnął Roman Giertych, stanowiskiem za nieobecność zapłacił wiceminister Waldemar Sługocki. Zabrakło czterech głosów, co dolało oliwy do ognia, bo prawie cały PSL opowiedział się przeciw depenalizacji. Jakiś czas później członkinie komisji ds.