Rozprawa po prawej
Wyniszczająca wojna na prawicy. Kaczyński próbuje ukryć swoją słabość. Zawsze tak robił
Inauguracja nowej prezydentury zapowiada nowy podział zadań w obozie PiS, gdyż to Karol Nawrocki stanie się teraz głównym antagonistą premiera Donalda Tuska. W razie konieczności z istotnym wsparciem Jarosława Kaczyńskiego, chociaż wygląda na to, że prezes przede wszystkim skupi się jednak na nie mniej dla niego istotnym froncie, czyli rywalizacji z Konfederacją o prymat na prawicy.
I z pewnością nieprzypadkowo podjął w ostatnim czasie szereg wymierzonych w konfederatów działań, z czym nawet nie czekał na zaprzysiężenie Nawrockiego. Na początek spuścił ze smyczy Roberta Bąkiewicza, który zorganizował mu „patrole obywatelskie” na zachodniej granicy. Następnie poszedł za ciosem, podsuwając Sławomirowi Mentzenowi zestaw obecnie najmodniejszych prawicowych sloganów, pompatycznie nazwany „deklaracją polską”. A na koniec dodatkowo podniósł jeszcze stawkę w licytacji na prawicowy radykalizm antysemicką aluzją o pochodzeniu Anne Applebaum, co w długiej karierze Kaczyńskiego stanowi mimo wszystko istotne novum.
Wszystkie te ruchy miały jednak wspólny cel: określić pole konfliktu po prawej stronie oraz przejąć nad nim narracyjną kontrolę. Prezes najwyraźniej miał potrzebę udowodnienia, że to on niezmiennie pozostaje władcą prawicowego świata. I to koniecznie przed wejściem do gry Nawrockiego, żeby nikt nie miał wątpliwości, kto jest jedynym patronem tej prezydentury.
Czytaj też: Konfederacja pręży muskuły przed PiS, Mentzen stawia się Kaczyńskiemu. Nie za wcześnie?
Konfederacja ucieka w radykalizm
Uciekając w radykalizm, Kaczyński próbuje jednak ukryć swoją słabość.