Nudzą się tak bardzo, że nawet nie mieli czasu przygotować się do jednej z najważniejszych podobno debat na temat reformy służby zdrowia i po prostu na nią nie przyszli, a kto przyszedł, wygłaszał znane banały. Tymczasem Sejm obecnej kadencji niczym nie różni się od poprzednich. Liczba projektów, jakie wpłynęły, także ze strony rządowej – porównywalna. Liczba uchwalonych ustaw – porównywalna. Nigdy w pierwszych stu dniach nie zaczęto żadnej ważnej reformy, wyjąwszy reformę Balcerowicza w Sejmie kontraktowym.
Podstawowe zadania Sejmu – wyłonienie większości rządowej i uchwalenie budżetu – przebiegło w tej kadencji sprawniej niż kiedykolwiek. Czy to oznacza, że obecnie wszystko jest w porządku? Nie jest. Od lat toczy się dyskusja, czy władza marszałka nie jest zbyt duża. W tej sprawie kluby parlamentarne muszą się dogadać i najwyraźniej nie mogą. Komisję do spraw służb specjalnych trzeba wyposażyć w dodatkowe uprawnienia, aby jej kontrola nie była fikcyjna. Na razie tego nie zrobiono.
Warto też, by wreszcie posłowie pootwierali swoje biura w terenie i pozakładali strony internetowe, czyli zrobili coś dla wyborców. Na razie parlamentarzyści postanowili spostponować własne miejsce pracy, mówiąc o Sejmie wyłącznie źle. Właściwie nie bardzo wiadomo, dlaczego w ogóle w wyborach wystartowali.