Trudno sformułować jednoznaczną diagnozę, jaki stosunek mają Polacy do wszelkich Innych, do mniejszości i „odmieńców”. Istnieją w tej kwestii opinie stwierdzające, że w skali całego kraju, a nie tylko wielkich miast, jest gorzej z tą tolerancją, ale i odwrotnie: że występuje, ogólnie biorąc, znaczna poprawa. Skłaniam się ku drugiej opinii. Uważam, że mamy do czynienia z zaawansowanym procesem zmiany wielu postaw, dotąd niechętnych Innym, takim jak przedstawiciele innych narodów, ras, grup etnicznych jak Romowie, wciąż zwani Cyganami, a także osoby chore psychicznie, lesbijki i geje czy transseksualiści. Sądzę, że postawy wobec nich stają się bardziej akceptujące i mniej potępiające.
Stosunek do Żydów, zwłaszcza do symbolicznego Żyda, grającego ważną rolę w polskiej samoświadomości, może posłużyć za punkt wyjścia. Oddaje bowiem naturę szerszego zjawiska. Otóż na początku XXI w. okazało się, że w porównaniu z początkiem demokratycznej transformacji znacznie więcej Polaków odczuwa i deklaruje niechęć do Żydów. Ale zarazem z badań wynika, że zdecydowanie bardziej i mocniej niż jeszcze kilka lat temu akcentowane są też poglądy antyantysemickie. Wszystko wskazuje na to, że ten proces polaryzacji postaw raczej się pogłębił, z tym że postawy odrzucające antysemityzm są teraz bez porównania silniej i bardziej otwarcie prezentowane.
Jeśli jednak zacząłem od kwestii antysemityzmu, to dlatego, że na początku obecnej dekady ukształtował się w Polsce pewien ideowo-polityczny obraz świata, zbudowany mniej lub bardziej, ale niewątpliwie na tradycji narodowo-katolickiej, wyraźnie nawiązującej do ideologii Narodowej Demokracji. Nie ulega też wątpliwości, że wielki udział ma w tym Radio Maryja, ale Radio Maryja przecież nie działa samo ani też wcale nie jest izolowane w polskim Kościele. I ma to dalsze, nie tylko w kwestii stosunku do Żydów, konsekwencje.
Tradycje przedwojenne okazały się nader popularne wśród polskich księży, także biskupów. To grupa kościelnych intelektualistów przechowała, by tak rzec, tradycję endecką z całym dobrodziejstwem inwentarza. Ten „inwentarz” to właśnie autorytarny, wysoce kolektywistyczny i adorujący własny naród zespół przekonań, dla których stosunek do Żyda i do niemniej ważnego dla Polaków symbolicznego Niemca – odgrywa zasadniczą rolę. W tym sensie zresztą niechęć do Żydów, antysemickie przekonania, zwłaszcza manifestujące się politycznie (jak np. przekonanie o bardzo wielu politykach żydowskiego pochodzenia we współczesnej Polsce), stanowić mogą bardzo dobry wskaźnik uogólnionej niechęci do wszelkich Innych, włączając w to przekonania antygejowskie i rasistowskie. Sam byłem zaskoczony, jak silne w materiale ankietowym okazało się powiązanie między antysemickimi przekonaniami a skłonnością do potępiania wszelkich „odmieńców”.
Tolerancja po polsku
A więc teza pierwsza: postawy tolerancji – nietolerancji są u nas silnie powiązane z polityką. Ciekawym tego przykładem, znów w pełni opartym na wynikach badań, jest fakt, iż w ciągu dwóch lat rządów PiS znacznie wzrosła ilość napadów i aktów agresji wobec osób homoseksualnych i innych mniejszości seksualnych (tzw. osoby LGBT, czyli lesbijki, geje, biseksualiści, transseksualiści). Według deklaracji zainteresowanych – ilość takich wrogich zachowań wyraźnie spadła po wyborach w 2007 r. i zaprzestaniu zorganizowanych, agresywnych akcji przeciwko osobom z grupy LGBT. Ale można chyba zaryzykować hipotezę, że właśnie te akcje nienawiści i wyjątkowo niechętny i poniżający sposób mówienia o ludziach LGBT, zwłaszcza w mediach katolickich, powiązanych z polityczną prawicą, odniósł wręcz odwrotny skutek. Po pierwsze, jak pokazują badania CBOS, obecnie zdecydowanie więcej Polaków uważa, że powinno się prawnie zalegalizować związki między osobami tej samej płci, choć zarazem umocnił się pogląd antymałżeński dla osób homoseksualnych, jak też poparcie dla zakazu adopcji dzieci.
Po drugie, jeszcze ciekawsze wydają się wyniki badań z dwóch małych polskich miast: Mławy i Szczecinka. Ankietę z tego roku mogę porównać z wynikami sprzed ponad 10 lat (badania takie realizowaliśmy w 1997 r.). Zadaliśmy i wówczas, i teraz pytanie o skłonność do potępienia lub akceptacji aż 18 wybranych „odmieńców”, od byłego komunisty, poprzez Żyda, Murzyna, prostytutkę, homoseksualistę, aż do feministki, ateisty i alkoholika. Przed 10 laty mieszkańcy Szczecinka byli na ogół mniej skłonni do potępiania Innych niż bardziej konserwatywna Mława. Teraz też tak jest, ale różnica między mieszkańcami obu miast znacznie się zmniejszyła. Obecnie w odniesieniu do około ośmiu wymienionych grup mniejszościowych mieszkańcy obu miast okazali się znacznie bardziej akceptujący czy – rzec można – tolerancyjni niż wcześniej.
Bodaj czy nie najbardziej zmienił się stosunek właśnie do osób homoseksualnych. Podobnie zresztą bez porównania bardziej akceptujące były odpowiedzi dotyczące Cygana – Roma, Araba, Rosjanina czy chorego na AIDS. Ciekawe, że większa tolerancja dotyczy także prostytutki, alkoholika oraz „bezrobotnego, który nie stara się o pracę”. Jednak stosunek do symbolicznego Żyda, a także Niemca nie uległ większym zmianom, podobnie jak stosunek do Murzyna, a także ateisty i feministki.
Jeśli chodzi o feministki, to w obu miastach niechęć nie była i nie jest wysoka (Mława: 9 proc. w 1997 r. i 8 proc. teraz), choć – i to jest ciekawe – w Szczecinku niechęć do feministek wzrosła. Nawet jeśli niewiele, to jest to znaczące, bo w obu miastach zarazem obecnie znacznie większa jest niechęć do osób dopuszczających aborcję. Widać więc tutaj wpływ nauczania katolickiego, ale paradoksalny: z jednej strony akcentowane przez Kościół reguły są przyswajane, a z drugiej – pewne lansowane postawy znajdują zgoła przeciwny odzew, zwłaszcza wtedy, gdy w przekazie przeważa duża dawka nienawiści i chęci poniżenia piętnowanych ludzi.
W badaniach osób homoseksualnych i innych z kategorii LGBT zaskoczył mnie stosunkowo wysoki odsetek deklarujących, że ich najbliżsi, rodzice, rodzeństwo i dalsza rodzina wiedzą o ich lesbijskiej czy gejowskiej orientacji. Co więcej, im młodszy wiek badanych, tym częstsze informowanie rodziny o swojej orientacji i tym większa, rzecz jasna, akceptacja ze strony bliskich. Co prawda, tutaj sytuacja nie jest tak jednoznaczna i, wbrew przytaczanym wyżej danym z dwóch małych miast, istnieje wyraźna różnica między rodzinami bardziej i mniej wykształconymi, a także mieszkańcami dużych miast i małomiasteczkowej prowincji, a zwłaszcza – mieszkającymi na wsi. Co więcej, chociaż generalnie akceptacja homoseksualności kobiet wydaje się być większa, to zarazem młode lesbijki w rodzinach wiejskich, małomiasteczkowych i gorzej wykształconych narażone są na czynną agresję ze strony rodziny, zapewne rozzłoszczonych ojców.
A więc i tutaj mamy do czynienia, tak jak ze stosunkiem do Żydów, ze swego rodzaju polaryzacją postaw. Generalnie stają się bardziej tolerancyjne, ale mamy całe grupy, gdzie następuje proces usztywnienia i wzrostu niechęci do odmienności i inności. Krystalizują się dwie Polski, utwierdzające się w swojej tolerancji lub nietolerancji. Bieguny rozchodzą się. Jak to się ma do tej wielkiej, europejskiej przygody, w jaką wdało się tak wielu Polaków, zwłaszcza mieszkańców polskiej prowincji? Sądzę, iż wszystko wskazuje na to, że zagraniczne pobyty zmieniają nie tylko położenie materialne przynajmniej niektórych emigrantów, ale mają też wpływ na ich myślenie, na ich przekonania o świecie.
Mogę znów przywołać drobne badania, jakie realizowałem w ramach uniwersyteckich zajęć ze studentami socjologii, także w dwóch czy trzech małych miejscowościach, i to leżących na terenie wschodniej Polski. Zdaje się wynikać ze starannych raportów studenckich, że zetknięcie się z wielokulturową, generalnie tolerancyjną, otwartą, również życzliwą wobec samych Polaków kulturą brytyjską, irlandzką czy włoską – już wpływać poczęło na przekonania naszych rodaków.
Co prawda w Londynie powołano podobno specjalną miejską komórkę, która miała pracować nad prezentowanymi przez polskie dzieci i zwłaszcza polskich rodziców rasistowskimi postawami, ale też w dużym stopniu wynikało to z faktu, że dla Polaków z Siemiatycz czy Kocka zetknięcie się z całą gamą kolorowych ludzi z różnych zakątków globu było rodzajem kulturowego szoku. Ta kochana przez samych Polaków ich kulturowo-obyczajowa jednolitość wcale nie sprzyja pierwszym kontaktom z tak różnorodnym, prawdziwie kolorowym światem.
Kult swojskości
I tutaj ostatnia sprawa, o której chciałbym powiedzieć. Otóż problem polskiej tolerancji, akceptacji ludzkiej różnorodności i generalnie skłonności raczej do życzliwości niż do nieżyczliwości do Innych to także kwestia stosunku Polaków do samych siebie, do własnej tożsamości. Mam wrażenie, że doświadczenie masowej emigracji do otwartej części Europy poświadczyło o pewnej specyficznej cesze Polaków. Otóż niezależnie od postaw niechęci czy generalnej życzliwości obcy, a więc nie-Polacy, często mogą się czuć… nieswojo wśród naszych.
Polacy bowiem mają skłonność do szczególnego celebrowania, wręcz kultu swojskości, takiego bycia wśród swoich i pokazywania Innym, nawet tym, wobec których wcale nie odczuwają niechęci, że jednak swoi nie są, że żyją jakoś obok nas, swojaków, Polaków. I bez względu na to, jak głębokie są podziały między Polakami i jak wrogie wzajemne postawy – to zawsze stajemy się swojakami wobec jakiegoś obcego. Być może to jest najbardziej zagadkowa sprawa, związana ze stosunkiem Polaków do Innych, zwłaszcza do innych narodów, ras i kulturowych mniejszości.