Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Zapiski szpitalne. Recenzja książki: Timothy Snyder „Amerykańska choroba”

Timothy Snyder Timothy Snyder East News/Mat. prasowy Wyd. Znak
Timothy Snyder, znany amerykański politolog, autor „O tyranii”, zachorował i trafił do szpitala. Powstała z tego książka będąca wielkim oskarżeniem amerykańskiej służby zdrowia.
Fot. Michał Lichtański, Wyd. Znak Horyzontmat. pr. Fot. Michał Lichtański, Wyd. Znak Horyzont

Takie przypadki zdarzają się rzadko. Takie przypadki zdarzają się przecież tylko biednym pacjentom z dołów społecznych. A jednak.

Timothy Snyder, znany politolog, intelektualista, celebryta niemal, wybrał się do Niemiec. Tam poczuł się potwornie źle, wszystko go bolało, trafił do szpitala. Jak relacjonował później na łamach „New York Review of Books”, na początku grudnia wylądował w monachijskim szpitalu, cierpiąc niewiarygodny wprost ból. Lekarze nie rozpoznali zapalenia wyrostka robaczkowego i po niecałej dobie Snydera wypisali. Dwa tygodnie później, już w Stanach, lekarze ze szpitala w Connecticut wycięli mu ślepą kiszkę po czym... po jednym dniu odesłali do domu. Po tych przeżyciach Timothy Snyder wyjechał z rodziną na urlop na Florydę, by nieco dojść do siebie. Nie dane mu jednak było odpocząć – po kilku dniach poczuł potworne drętwienie oraz mrowienie w rękach i nogach i znów znalazł się w szpitalu. Z którego, tak, nie mylicie się, wypisano go po jednym dniu.

W związku ze stanem zdrowia pisarza rodzina postanowiła wracać do domu, do New Haven, gdzie Snyder wykłada historię na Uniwersytecie Yale. 29 grudnia znów znalazł się w szpitalu w związku z gwałtownym pogorszeniem zdrowia. Tym razem na diagnozę na Izbie Przyjęć czekał 17 godzin. Okazało się, że ma w wątrobie ropień wielkości piłki bejsbolowej oraz ogólne zakażenie krwi. Bez przesady można powiedzieć, że Timothy Snyder znalazł się na granicy życia i śmierci. Jeszcze kilka godzin i mógłby umrzeć na sepsę, będącą konsekwencją powikłań po operacji ślepej kiszki.

Timothy Snyder, „Amerykańska choroba. Szpitalne zapiski o wolności”mat. pr.Timothy Snyder, „Amerykańska choroba. Szpitalne zapiski o wolności”

Czy uratowany w końcu przed niechybną śmiercią Snyder poczuł wdzięczność? Bynajmniej. Poczuł potworną wściekłość, tak wielką, że przelał ja na karty swej najnowszej książki „Our malady: Lessons in Liberty From a Hospital Diary”. Po polsku, pod tytułem „Amerykańska choroba. Szpitalne zapiski o wolności”, ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Znak.

Jak policzył recenzent „The Washington Post”, słowo „wściekłość” pojawia się na łamach książki 30 razy. To nie przypadek, bo książka jest wielkim oskarżeniem Ameryki. Snyder stawia jasną tezę: nie ma wolności bez sprawnej służby zdrowia.

Jego argument jest prosty: Ameryka chce uważać się za ojczyznę wolności, ale jeśli system opieki zdrowotnej nie pomaga ludziom, nie ratuje ich zdrowia i życia, to nie ma mowy o żadnej wolności. Snyder w swej książce podkreśla, że prawo do opieki zdrowotnej jest fundamentalnym prawem człowieka i wynika wprost z amerykańskiej konstytucji. „Jeżeli traktujemy poważnie słynną trójcę praw stworzoną przez Jeffersona, czyli prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia, w sposób oczywisty za prawo człowieka musimy uznać prawo do opieki zdrowotnej” - pisze Snyder. I dodaje: „Jeśli mamy prawo do życia, mamy też prawo do środków do życia. Jeśli mamy prawo dążyć do szczęścia, mamy też prawo do opieki zdrowotnej, która nam umożliwi osiągnięcie szczęścia. Wreszcie: prawo do wolności z pewnością oznacza prawo do opieki zdrowotnej. Gdy jesteśmy chorzy, nie jesteśmy wolni”.

Punkt widzenia zaprezentowany przez Snydera w kwestii prawa do opieki zdrowotnej i wad amerykańskiego systemu lecznictwa nie jest nowy. Powstały już setki, jeśli nie tysiące książek i artykułów, audycji i podcastów opisujących wady, słabości i oczywiste niedoskonałości amerykańskiego systemu opieki zdrowotnej. Ich autorzy ponad wszelką wątpliwość dowiedli na przykładach, że wiele krajów na świecie zorganizowało swoją służbę zdrowia lepiej i efektywniej, wydając na to znacznie mniej pieniędzy niż Ameryka. Najważniejszą wadą amerykańskiego systemu jest bowiem towarzysząca mu filozofia, w myśl której opieka zdrowotna to biznes jak każdy inny, a więc liczy się przede wszystkim nie dobro pacjenta, ale rosnące zyski udziałowców: szpitali, klinik, firm farmaceutycznych, ubezpieczalni. A lekarze? Czasem ochoczo czerpią z systemu, czasem – ci bardziej idealistyczni – przegrywają batalię, której w obecnej sytuacji po prostu nie da się wygrać.

Snyder nie oskarża lekarzy, nawet tych, którzy podczas kolejnych wizyt zechcieli poświęcić mu ledwie kilka minut. Uważa, że są tylko trybikiem w maszynie, że muszą działać tak, jak tego wymaga system nastawiony na maksymalizację zysku. Jego książka jest zaś dramatycznym apelem o wielką zmianę. Jeśli Ameryka ma być wielka, musi fundamentalnie zreformować swoją służbę zdrowia.

Można powiedzieć: to wiadomo od dawna i Snyder nie stawia swej diagnozy jako pierwszy. Jednak najważniejsza różnica pomiędzy „Amerykańską chorobą” a teoretycznymi rozważaniami polega na tym, że te zapiski poczynione zostały ręką człowieka na granicy życia i śmierci. To bez wątpienia najbardziej osobista książka wybitnego historyka. Oddajmy mu głos:

„Leżąc na wznak w szpitalnym łóżku z rurkami wychodzącymi z ramion i klatki piersiowej, nie byłem w stanie zacisnąć pięści, ale wyobrażałem sobie, że je zaciskam. Nie mogłem unieść się na łóżku, (…) ale widziałem siebie, jak to robię. Byłem kolejnym pacjentem na kolejnym oddziale szpitalnym, kolejnym zestawem niewydolnych organów, kolejnym nosicielem zakażonej krwi. Jednak nie czułem się tak. Czułem się (…) wściekły. Co zostanie po twojej wolności, gdy będziesz już pacjentem? Przykuty do łóżka. Zbyt słaby, by samodzielnie nawet się załatwić. Odseparowany od swoich dzieci? Od swoich bliskich? Z dala od ważnych dla ciebie spraw? Czy wtedy będzie mieć znaczenie, jaki jest twój stan konta bądź status społeczny? Pewnie myślisz, że nie. Mylisz się.”.

Leżąc w szpitalnym łóżku, Timothy Snyder stawia te pytania, toczony śmiertelną chorobą. Wybitny historyk i autor własnym przykładem uświadamia nam, jak cienki jest naskórek naszych wolności. I jak łatwo go przebić. Taka jest rzeczywistość. Ale czy można ją zmienić? Czy opieka zdrowotna nie jest prawem człowieka? Czy państwo w imię naszego dobra może nas więzić? Jak powinien działać system, który nie zamieni łóżka w pryczę, ale nam pomoże wrócić do zdrowia?

„Amerykańska choroba” to refleksja humanisty nad prawdziwym znaczeniem najważniejszego słowa: wolność. Nawet wtedy, gdy się umiera.

Autor: Redakcja

Książka do kupienia na stronie: https://bit.ly/AmerykanskaChoroba

Materiał powstał we współpracy z Wydawnictwem Znak Horyzont.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama