Dobrze pamiętamy obrazki z organizowanych w poprzednich latach Nocy Muzeów. Tłumy na ulicach, długie kolejki do wejść, ścisk w salach wystawowych. Radosne, ludyczne święto uliczno-kulturalne, które bardzo umiarkowanie przekładało się na trwalsze zainteresowanie narodu sztuką, historią i muzealnictwem. Tym razem przypadło świeżutko po odmrożeniu kultury i od razu zmusiło do postawienia iście hamletowskiego pytania: być albo nie być?
Czytaj też: Nasz ranking najlepszych galerii i muzeów
Po miesiącach kulturalnego postu
Odpowiedź okazała się niejednoznaczna. „Nie być” odpowiedziały z większych miast m.in. Poznań, Wrocław i Lublin, bądź to całkowicie przenosząc imprezę na przyszły rok, bądź oferując w zamian wieczór przed komputerem, czyli wirtualne zwiedzania, spotkania, wykłady itp. Inne miasta zastosowały metodę małego Jasia, by mieć ciastko oraz je zjeść. Gdańsk, Sopot i Gdynia postanowiły więc sprawę „rozwodnić”, solidarnie ogłaszając Weekend Muzeów. Dla odmiany w Łodzi zamknięte będzie nocą największe i najbardziej atrakcyjne Muzeum Sztuki, a otwarte mniejsze placówki. W Krakowie poszli tradycyjnie własną ścieżką, przenosząc imprezę na 21 maja (jakby to miało coś zmienić?).
Na dobrą sprawę na placu boju w pełnym rynsztunku stawiła się tylko Warszawa. Ale i tu prezydent Rafał Trzaskowski postanowił zastosować osobliwy perswazyjny wygibas, z jednej strony zapraszając warszawiaków do nocnych wędrówek, z drugiej jednak przypominając, że część imprez odbędzie się na świeżym powietrzu (Noc Skansenów?