Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Skazani na miłość

Pytanie, na które próbuje odpowiedzieć Autorka. Pytanie, na które próbuje odpowiedzieć Autorka. Materiały klienta
O relacjach miłosnych w zakładach karnych – ślubach, rozwodach oraz nieustannym poszukiwaniu bliskości - opowiada Katarzyna Borowska, autorka książki „Miłość skazanych – kobieta i mężczyzna w więzieniu”.

Dużo jest ślubów za kratkami?
Katarzyna Borowska: Więcej, niż sobie wyobrażamy. Przeważnie cywilne.

Co motywuje ludzi do ceremonii w tak mało romantycznym miejscu?
Jedna z osadzonych, z którą rozmawiałam, przyznała, że kobiety które wychodziły w więzieniu za mąż bardziej się starały. To była dla nich pewna forma resocjalizacji. Poznałam dziewczynę, która nie tylko w więzieniu wyszła za mąż, ale też poczęła, urodziła i wychowuje tam dziecko.

Na wolności to często naturalna konsekwencja małżeńskiej przysięgi. A w więzieniach?
Też tak się zdarza. Są przecież widzenia bezdozorowe.

Część z tych dzieci, jeśli to matka jest skazana, rodzi się w zakładach karnych?
Tak, w Polsce jest jedno więzienie z porodówką – w Grudziądzu.

Prawo pozwala na wychowanie dziecka za kratami? Czy mamy do czynienia z kolejnymi dramatami?
Dziecko może być przy matce w zakładzie karnym do trzeciego, za zgodą odpowiednich organów, maksymalnie czwartego roku życia.

A potem?
Trafia do rodziny zastępczej. Zwykle jest to rodzina biologiczna. Bywa też, że mama, która przejdzie terapię, może mieć warunkowe zwolnienie. Chyba, że wyrok jest bardzo długi, wtedy dziecko wychodzi pierwsze.

Te dzieci są normalnie wychowywane w celach?
Nie, to są pokoje w domach matki i dziecka na terenie zakładu karnego. Prowadzone przez służbę i w rygorze więziennym. Więcej będzie można o nich przeczytać w mojej kolejnej książce, która cała dedykowana jest temu tematowi.

Hasło przyświecające Autorce przy tworzeniu książki Miłość skazanychMateriały klientaHasło przyświecające Autorce przy tworzeniu książki Miłość skazanych

Było o ślubach, a co z rozwodami w zakładach karnych?
Też są. Więzienie nie sprzyja stałości związków, widzenia są okrojone. W pandemii tych widzeń nie było wcale albo były przez pleksę. Niektórzy skazani z nich rezygnowali.

Dlaczego?
Jeżeli dziecko przyjeżdżało do mamy czy taty i nawet nie mogło ich dotknąć czy się przytulić, to woleli jemu i sobie tego oszczędzić.

Pisze Pani w książce o kobietach, które mimo posiadania partnerów i dzieci wchodzą w więzieniach w relacje homoseksualne.
Wiele heteroseksualnych kobiet z długimi wyrokami wiąże się z innymi kobietami. Jest to forma poszukiwania bliskości. To dość trudne sytuacje, zwłaszcza jeśli taka para jest pod jedną celą, a oprócz niej są tam jeszcze inne kobiety. Bywa, że homoseksualne pary oskarżają służbę więzienną, o to że są celowo rozdzielane.

A jak jest z mężczyznami?
Mężczyźni, z którymi rozmawiałam, byli akurat heteroseksualni i grypsujący, więc na homoseksualistów patrzyli bardzo nieprzychylnie.

A tematy tabu? Coś, o czym więźniowie nie za bardzo chcieli z Panią rozmawiać?
Nie wiem czy tabu, ale na pewno ostrożność w temacie seksualności, sfera intymna każdego człowieka. Z szacunkiem do granic skazanych poruszałam ten temat . Kiedy chcieli o tym sami mówić, to mówili – kiedy nie, zostawiałam.

A relacje miłosno-seksualne między skazanymi a służbą więzienną?
Bardzo chciałam mieć rozmowę z taką osobą w mojej książce, nawiązałam z nią kontakt, ale finalnie nie wyraziła zgody. Nie naciskałam. Wyznaję zasadę: nic ponad to, co jest dobre dla mojego rozmówcy.

Miała Pani momenty autocenzury?
Miałam. Kiedy czułam, że ludzie mówią „za dużo”, albo o czymś, co mogłoby im zaszkodzić.

Wiem, że „Miłość” to pierwsza pozycja z więziennego tryptyku, a dwie kolejne książki ukażą się jeszcze w tym roku.
Cały ubiegły rok „siedziałam w więzieniu” i rzeczywiście napisałam trzy książki. Pozostałe dwie części są już u wydawcy i czekają w swojej kolejności. Druga część będzie o duchowości i duchowieństwie, a trzecia o matkach i o dzieciach wychowywanych w więzieniu.

Jak się zdobywa zaufanie skazanych, to chyba nie są najłatwiejsi rozmówcy?
Mam za sobą grubo ponad 20 lat pracy pedagogicznej i psychologicznej z ludźmi, więc pewnie potrafię z nimi rozmawiać. Za każdym razem przyjmuje zasadę – z ogromnym szacunkiem do ich historii – w rozmowie, w byciu, w poszanowaniu granic. Nie uwieszam się na ich historii za wszelką cenę i nie patrzę na nich jak na skazanych. To po prostu ludzie ze swoim losem.

Chętnie się Pani zwierzają?
To rozmowy dobrowolne, dla tych, którzy chcą. Są dla nich formą chwili wolności. Coś się dzieje, co wyrywa ich z więziennej rutyny. Tym bardziej, że przeważnie rozmawiam z osobami z tzw. zamka, czyli z osadzonymi w celach zamkniętych.

Weryfikuje Pani to, co Pani opowiadają?
Nie przeglądam dokumentacji, ale weryfikuję poprzez rozmowy z wychowawcami. Wiem też, że kiedy rozmawiam z człowiekiem to jest tylko jego perspektywa. Bywa, że jedną historię opowiadają mi dwie czy trzy osoby i każda z nich pamięta ją inaczej.

Zdarza się, że skazani przed publikacją wycofują się ze swoich opowieści?
Tak, choć rzadko. Teraz mam taką sytuację. Kobieta udzieliła już autoryzacji, więc prawnie nie może się wycofać. Ale ja też nie chcę, by to się odbyło z krzywdą jej czy jej rodziny, dlatego prawdopodobnie z tego jednego wywiadu zrezygnuję.

Autorka książki Katarzyna BorowskaMateriały klientaAutorka książki Katarzyna Borowska

We wstępie książki opisuje Pani, że nie może doczekać się tego, czym zaskoczy Panią jej finał. A więc?
Zaskoczyło mnie to, że bardzo wielu moich rozmówców twierdzi, że więzienie uratowało im życie,

W jakim sensie?
Polskie więzienia zapewniają terapię. Od wielu osób słyszałam, że dopiero w więzieniu, po terapii, pierwszy raz na trzeźwo spojrzały na świat. Zaskoczyły mnie też niektóre rozmowy z funkcjonariuszami. Odczarowało się moje postrzeganie służby więziennej jako typowego „klawisza” czy „gada”. Poznałam ludzi, którzy naprawdę mają serce do tej pracy. Ale zaskoczenia wciąż trwają. Np. Ruta, jedna z moich bohaterek, która dwukrotnie wzięła ślub w więzieniu właśnie niedawno do mnie zadzwoniła i powiedziała, że z kimś jest, z mężczyzną z lat młodości.

Czyli ma Pani kontakt ze swoimi rozmówcami nawet po zakończeniu pisania?
Z niektórymi tak. To ludzki odruch. Kiedy „zapraszają mnie do swojego życia”, stajemy się sobie na swój sposób bliżsi. Jednak wiadomo, granice są ważne i warto mieć do nich poszanowanie. Również do własnych.

Czy to co Pani słyszy w tych rozmowach osobiście Panią obciąża?
Zgodnie z higieną pracy staram się oddzielać od wysłuchanych historii, ale fakt - nie zawsze się da. Bywa tak, że z nimi płaczę. Czasami po rozmowie boli mnie głowa. Bywa bardzo ciężko, ale taka to robota.

Mam wrażenie, że mimo tematyki, Pani książki czyta się lekko, nie przytłaczają.
Moi bohaterowie mówią z lekkością, bo pewne rzeczy już przepracowali. Poza tym, kiedy mamy w sobie ciężar i spotkamy kogoś komu zaufamy, to dobrze nam robi, kiedy o sobie opowiemy. Oni potrzebują się tym wszystkim podzielić. Ostatecznie te historie dają nadzieję, pokazują happy endy.

Czuje Pani, że swoją pracą wypełnia jakąś misję?
Misja to chyba za duże słowo, ale wykluczeni są dla mnie ważni. Bardzo mnie cieszy każdy przypadek szczęśliwego powrotu tych ludzi do nas. Bardzo lubię takie zdanie, które ktoś kiedyś powiedział: „Człowieka do człowieczeństwa przywraca się dobrym słowem i szacunkiem”. Od tego, jak my jako społeczeństwo przygotujemy się na przyjęcie tych ludzi, bardzo wiele zależy.

Ale wiem, że przy pisaniu tej książki kierowały Panią też bardziej osobiste motywacje?
W mojej rodzinie nie wierzyło się w miłość damsko-męską, tylko w macierzyńską. Ta książka była dla mnie trochę poszukiwaniem dowodu na hipotezę, że miłość istnieje. I za to jestem wdzięczna tym spotkaniom.

Czyli istnieje?
Tak.

Zatem czym dla Pani jest miłość?
Siłą, która potrafi przezwyciężyć wiele. Nawet rozłąkę i więzienie. I tak jak napisałam w książce – uważam, że wszyscy jesteśmy na nią „ skazani”. Przytoczę tu słowa człowieka, któremu dedykowałam tę książkę: „ Prawda jest taka Kasiu, że w środku wszyscy jesteśmy krusi, pragnę kochać i być kochanym”.

A od siebie dodam: Miłość istnieje, dla kobiet i mężczyzn w równym stopniu.

*

Książka Katarzyny Borowskiej „Miłość skazanych – kobieta i mężczyzna w więzieniu” ukazała się 23 lutego 2022 r. nakładem wydawnictwa Świat Książki.

Materiał powstał we współpracy ze Światem Książki.

Książkę można zamówić pod tym adresem

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama