Eurowizja 2024: triumf Szwajcarii, karnawał i zgrzyty. Polska ma lekcję do odrobienia
Dzięki wyjątkowemu (i, nie ukrywajmy, podejrzanemu!) zbiegowi okoliczności finał Eurowizji odbył się w szwedzkim Malmö, akurat pół wieku po historycznym zwycięstwie Abby z jej przebojem „Waterloo” w 1974. Ludzie są pamiętliwi – Wielka Brytania dała wtedy szwedzkiej propozycji okrągłe 0 pkt, ale czasy się zmieniają – oto pozdrowienia z Londynu przesłał wiecznie młody zespół odziany w swoje wirtualne Abbatary, a wspominkowe „Waterloo” z archiwalnym nagraniem wykonały trzy divy: Szwedki Carola (zwyciężczyni z 1991) i Charlotte Perrelli (laureatka z 1999) oraz pochodząca z Austrii drag queen Conchita Wurst, która wygrała w 2014 (wykonaną na jej podobieństwo lalkę Barbie można zobaczyć w Muzeum Abby w Sztokholmie).
Muzyka jednoczy?
Od zeszłego roku przewodnim hasłem finału jest „United by Music”, które w tym roku wybrzmiewało dość głucho z powodu napięć między zwolennikami Palestyny i Izraela. Czy muzyka faktycznie może być – jak chcieli tego The Smiths – głośniejsza od bomb? „I don’t care, I love it” duetu Icona Pop („wali mnie to, kocham to”), odegrana w czasie przemarszu reprezentantów z flagami, miała dwuznaczny wydźwięk.